Xbox One - wirtualne Alcatraz
Idąc o krok do przodu, zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz. Kinect ma rzekomo wiedzieć kto aktualnie siedzi przed konsolą. Będzie w stanie rozpoznać gracza po jego głosie, twarzy oraz posturze. Dzięki temu, wchodząc do pokoju i wypowiadając magiczne "Xbox On" (czy rodzime "Xbox włącz się") konsola wie z kim ma do czynienia i automatycznie odpali profil tego gracza, który wydał polecenie. Co zatem stoi na przeszkodzie by DRM nie pozwoliło grać na tej samej maszynie kilku różnym osobom. Przychodzi do pokoju mój brat (nie mam takowego, ale akurat to nie jest istotne), siada, rzuca poleceniem, wybiera grę i pełen nadziei wciska przycisk graj. Chwilę później pojawia się komunikat o tym, że produkcja nie należy do niego, a w związku z tym, nie jest w stanie w nią zagrać. W końcu nie kupił oprogramowania, czym zatem różni się od mojego kumpla? Dla Microsoftu i innych wydawców to nie jest istotne, kasa to kasa. Zamiast dwóch haraczy, otrzymali tylko jeden, zapłacony za mnie. Czy właśnie do tego powoli będziemy brnąć? Może nie stanie się to teraz, za rok, czy za dziesięć, ale kiedyś – kto wie.
Wracając do rzeczywistości i chwili obecnej. W poprzednim akapicie poruszyłem dość istotną sprawę. Wyobraźcie sobie, że macie rodzeństwo, które posiada osobnego Xboxa One. Kupiliście grę, ale ze względu na to, że jest ona przypisana do konkretnej konsoli i konta tylko jedna osoba jest w stanie w nią szarpać. Jeśli będzie miał ochotę zagrać brat, tudzież siostra, musi albo wziąć od nas loginy, albo odpalić naszego Xboxa, tam zalogować się na swoje konto i dopiero grać. Jest jeszcze jedna opcja, ale też nie doskonała. Chodzi o to, że Microsoft umożliwia pożyczanie gier osobom, które mamy w liście przyjaciół. Są jednak pewne ograniczenia. Po pierwsze, osoba taka musi być na liście znajomych przynajmniej 30 dni. Po drugie, grę możemy pożyczyć tylko jeden raz. Kiedy do nas wróci i zagości w czytniku konsoli „matki”, ponowne pożyczenie tej samej osobie nie będzie możliwe. Już teraz w głowach rodzi się Wam pewnie garść pomysłów, jak z użyciem systemu pożyczania obejść ograniczenia. Pewnie będzie się dało na upartego, ale czy tego chce Microsoft? Zmusić ludzi do większego kombinowania? Żeby nawet w ramach jednego gospodarstwa domowego mieć tyle ograniczeń. A co gdy konsola się zepsuje, stracimy wszystkie gry?
Jakby tego było mało, Xbox One wprowadzi jeszcze jedno rozwiązanie, które dopełni i tak już mizernego obrazu, w którym wolność zaczyna po prostu zanikać. Chodzi o potrzebę ciągłego zgłaszania się na serwery Microsoftu. Każda konsola, raz na 24 godziny będzie musiała się połączyć z komputerami Giganta z Redmond, aby zerknąć czy nie ma jakiś aktualizacji, a przede wszystkim, aby przekazać informacje o nabytych grach. Kontrola musi być! Microsoft musi wiedzieć czy przypadkiem nie przekazaliśmy komuś swojego nośnika, a ten właśnie pogrywa bez opłacenia myta.
Konieczność logowania się, jako część DRM jest zrozumiała, sama koncepcja rodzi jednak kolejne problemy. Po pierwsze, nie każdy dysponuje połączeniem z Internetem. Wiem, że żyjemy w XXI wieku, ale prawda jest taka, że mimo wszystko mnóstwo ludzi na świecie ma net tylko okazyjnie, albo w najlepszym wypadku nieregularnie. Czyżby zatem Xbox One był skierowany tylko do mieszkańców większych aglomeracji? Na wsi nie można grać? Pomyślicie w tym momencie, no dobra, ale przecież jest Internet mobilny, który dociera prawie wszędzie. Pewnie, że jest. Wyobraźcie sobie jednak, że w owym Internecie mobilnym macie ograniczenie transferu. Włączacie Xbox One, ten zgłasza się do weryfikacji, a przy okazji sprawdza automatycznie czy nie ma aktualizacji i wychodzi mu, że jest. Zaczyna zaciągać ważącą 1GB łatkę, kiedy nam transferu zostało dokładnie tyle samo. Co wtedy? Można w sumie przerwać, ale czy nie będzie to miało wpływu? Wydaje mi się, że nieaktualne oprogramowanie konsoli będzie miało problemy z komunikacją z serwerami, a wówczas maszynka zostanie zablokowana i na niej nie pogramy. Albo jeszcze inny, równie ciekawy scenariusz, tym razem związany z kiepskim zasięgiem, a w związku z tym, siecią działającą w trybie Edge. Ja osobiście nie mogę sobie wyobrazić zaciągania niczego z prędkością 30kB/s, nawet jeśli będzie tego tylko kilkanaście MB. Takim osobom pozostaje chyba faktycznie zakup Xboxa 360, jak to powiedział Don Mattrick - jeden z szefów Microsoftu.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler