Z łezką w oku: PEGASUS!
Polska to naród, którego historia jest bujna, bogata w zwroty akcji, wielkie porażki i legendarne zwycięstwa. Przepędzenie Krzyżaków pod grunwaldem, zatrzymanie Turków pod Wiedniem, wstrzymanie słońca i poruszenie ziemi, sto dwadzieścia trzy lata nieobecności na mapach – wymieniać można by dłużej. Polacy zawsze mieli pod górkę, jako wschodni próg Europy trapiło nas sporo problemów. Polska długo musiała czekać na kapitalizm wraz ze wszystkimi jego zaletami – warto było, a że kapitalizm ma swoje plusy i minusy, no cóż. Co i kto nie ma, się pytam.
Branża gier w naszym kraju była marginesem. Gdy na zachodzie przeżywano istny boom, u nas trzeba było się nieźle napocić by pograć. Pamiętne salony gier z kopiącymi prądem Pin Ballami miały w tamtych czasach większe obroty co nie jeden spożywczak. Grupa ludzi, najczęściej starsza Pani przy kasie z żetonami i kilka standów z grami, które poznawałem właśnie w takich miejscach. Sprzęt konsolowy był trudny do zdobycia. Na szczęście dwóch ludzi - Dariusz Wojdyga i Marek Jutkiewicz otworzyło okno na gamingowy świat.
Pegasus to słowo klucz we wspomnieniach graczy. Wielu ludzi, w tym ja, od tej konsoli rozpoczęło na dobre przygodę z grami. Ale wróćmy do wymienionych wyżej jegomości – to Oni rozkręcili biznes sprowadzając podróbkę konsoli Nintendo z Chin i rozpowszechniając ją na rodzimym rynku. Nasz ukochany Pegasus okazał się być kopią konsoli Famicom. Projektantem tego cuda był niejaki Masayuki Uemure, który tą właśnie konsolą otworzył sobie drogę do stanowisk dyrektorskich w Nintendo. Wracając do kraju, dziewiczy rynek był nienasycony, konsola sprzedawała się świetnie, a Pegasus okazał się najlepiej sprzedającą się maszynką w historii naszego kraju – szacunki wykazują ponad milion sztuk (o klonach nie wspominając).
Specyfikacja 8-bitowy procesor typu 6502 (1.79 Mhz), Układ graficzny 5.37 Mhz, Rozdzielczość: 256x240, Paleta kolorów 64 (max 25 na ekranie), Mono 5-cio kanałowe, Nośnik danych - kartridż 60 pinów, porty na dwa pady |
Sam sprzęt prezentował się nieźle. Pamiętam jak mój tata zabrał mnie do sklepu RTV/AGD i zakupiliśmy to cacko. Kosztowało wtedy 150 zł – kwota po denominacji. W zestawie otrzymywaliśmy dwa pady (kanciaste i psujące się na potęgę – lutownica to must have), zasilacz, okablowanie i niezniszczalny kartridż legendę - 168 in 1. Na tejże niebieskiej "dyskietce" znajdowały się takie szpile tamtych lat jak Contra - system seller (a co!) konsoli, Mario, czołgi, Arkanoid (mój tata się tym zagrywał jak szaleniec), Bomberman czy Donkey Kong - słowem śmietanka.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler