KOBIETA NIE*NORMALNA
Podobno jestem kobietą nienormalną. Dlaczego…? Daruję sobie moje szczenięce lata, kiedy to grzeszyłam po raz pierwszy na retronsolach - DC, SNES i tymczasem zatrzymałam się na triadzie Sony. Ech... aż łezka w oku się kręci: SPACE INVADERS, CONTRA, MARIO, TETRIS, PAC-MAN (przewijam na wizji). Nie bez kozery mówili na mnie „chłopczyca” i powodem nie była wyłącznie gra w nogę czy skakanie ze śmietnika, ale umiałam też nieźle przywalić. I tu się kłania ekstremalna szkoła, nie ma to jak lekcje u starszego brata. On też wprowadził mnie w tajniki wirtualnego świata, wpierw opornie, bo dziewczynie przecież nie pasuje. Jednak, kiedy widział jak bardzo błyszczą mi oczy, wymiękał.
Mijały lata i wzrastałam tkwiąc z głową w innym wymiarze. Nie interesowały mnie nad stan dyskoteki, nie prowadziłam pamiętnika z podkreślonym czerwonym kolorem zapisem "1. Mieć chłopaka". Raczej wybierałam ogniska i nocne eskapady po lesie. Przyciągało mnie to, co zakazane i tajemnicze. Swego czasu testowałam nawet białą magię na rówieśniczkach ;). Byłam inna, jak to znajomi mówili, dziwna, czarownica... Azbestowa noc, jakich wiele, coś około godziny duchów, dorwałam od kumpla pokaźną kolekcję gier na Szaraka. Ot, postanowił szybko się ich pozbyć, wyjeżdżał na stałe za granicę. Przeglądałam je pobieżnie, zwracając uwagę na okładki. Kiedy mój wzrok przykuła niepozorna opakówka SILENT HILL: Ciekawe, co to jest? - pomyślałam, kiedy rozległo się ciche pukanie do drzwi. Kogo licho niesie?! Patrzę przez „judasza”, a tu koleś w me progi uderza.
- Hej! Co robisz? Idziemy paczką do Suchego, ma wolną chatę.
- E, tam... Nie mam weny - odburkuję, wkładając krążek do konsoli.
- A ty znowu swoje... Nie mów, że spędzisz noc na graniu. Uzależniłaś się, dziewczyno?
- Przesaaadzasz, tatusiu - ziewam sztucznie, a kiedy na ekranie pojawia się napis, towarzyszy temu niepokojąca muza. Oczy otwierają mi się szerzej, kiedy powoli ładuje się zapowiedź koszmaru. Zapominam o nudnym typie, który nadal wydobywa z siebie jakieś mało ważne słowa. Izoluję się obojętnością, nie ma mnie...
Otwieram usta ze zdziwienia, chłonę nimi obraz, a słuchem wysysam diaboliczne dźwięki. Ściskając w dłoniach DualShocka, wibracjami imitującego bicie ludzkiego serca, daję się ponieść emocjom. Utożsamiając swoje ego z przeżyciami wybrańca tej sztuki, na miarę bezcennej perły z ogrodu piekieł. Kiedy dane mi pokierować losem Harry’ego, oddaję się hipnotycznie intuicji, biegnę i szukam... Kluczę w ciemnych zakamarkach, choć sam/a to jednak zupełnie przeciwne mam wrażenie - jakby obserwowało mnie tysiąc oczu. Ciasno i nijak... Niemal czuję duszność, a zarazem przeszywający chłód, ciężar bezradności, strachu i niepojętego smutku przygniata mnie. Wpadam w imadło podstępu, nie ma już ucieczki, walczę i motam się spazmatycznie z "kalekimi" tego miejsca, a może z własnymi demonami przeszłości, występków i złych uczynków, demonami, które przyodziały bladą, przegniłą skórę. Co jest?! - zdziwiona, upadam mimowolnie. Przecież dałam z siebie wszystko, niemalże czuję w nosie kurz zmieszany z krwią i ten stęchły zapach, który towarzyszył mi od początku. Chcę jeszcze zerwać się, zaczerpnąć haust powietrza i wbić nóż w wynaturzone cielsko. Na nic wywijanie padem, na nic pojawiające się na dłoniach małe kropelki potu. Nie żyję... Co za głupia gra! Odkładam joypada, w tym samym czasie ubieram przyziemność i wskakuję w portal realności... Kumpel, niestrudzony i nieugięty, nadal nadaje. Patrzę beznamiętnie.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler