Właśnie ukończyłem i... wow! To naprawdę świetna opowieść o relacji przestępcy jakim jest Lee z małą dziewczynką Clementine. Może i The Walking Dead nie zrobiło na mnie takiego wrażenia jak Life is Strange czy The Last of Us, jeśli chodzi o fabułę, ale ta i tak stoi na wysokim poziomie, szczególnie zakończenie, a i poszczególne epizody mają swoje momenty. Przez te pięć odcinków można się zżyć z każdym bohaterów, choć naturalnie to relacja Lee w którego się wcielamy oraz przesłodkiej Clementine gra pierwsze skrzypce. Zombiaki są gdzieś na trzecim planie i twórcy wykorzystują je niczym deus ex machina. Gdy nie wiedzą co zrobić to posyłają umarlaki na naszych bohaterów. To historia i wrażenie, że mamy na nią ogromny wpływ są głównym daniem TWD, gdyż poza tym ten interaktywny serial oferuje niewiele. Wybory, które mogą spędzać sen z powiek wielu są bardziej iluzoryczne niż mogłoby się nam wydawać. Gameplayowo TWD nie prezentuje się nadzwyczajnie, ot bardzo mocno uproszczony point'n'click. Słyszałem, że kolejne gry Telltale jeszcze bardziej przypominają interaktywny serial. Twórcy mogliby zainwestować w lepszy silnik, gdyż już z daleka widać, że ten użyty w Żywych Trupach jest już mocno przestarzały. Oczywiście w tej produkcji nie grafika jest najważniejsza, ale przez niedostatki silnika, niektóre, bardziej złożone sceny wyglądają pokracznie i nienaturalnie. Często stajemy przed wyborem kogo uratować, tak jakbyśmy nie mogli pomóc dwójce bohaterów, bo w uniwersum TWD panuje niepisana zasada ratowania tylko jednej osoby, drugą należy zostawić na pastwę szwendaczy. Gdyby silnik był lepszy można by te scenki wyreżyserować lepiej i wiarygodniej. Mimo wszystko bardzo miło będę wspominał czas spędzony z The Walking Dead, choć nie wiem czy wrócę kiedyś do tej historii, by nie zatrzeć wrażenia, że miałem wpływ na przebieg opowieści.