Hitman to kolejna obok GTA seria, z którą nigdy nie było mi po drodze. Jako że CD-A niedawno wrzuciło na cover Trylogię a trwają wakacje, postanowiłem nadrobić ten brak.
Niestety, analogicznie jak Grand Theft Auto, zabójca z kodem kreskowym na potylicy jakoś nie potrafi mnie do siebie przekonać. Sporo w tym winy toporności samej gry - brak save'ów jeszcze dałoby się jakoś przeżyć (w sumie zawsze jest jeszcze jedna szansa), ale zniechęca strona techniczna, która stwarza ogromne problemy przy ukrywaniu ciał oraz interakcji z obiektami. Z uwagi na system zapisu misji uczymy się metodą prób i błędów wypracowując właściwy dla siebie schemat i doprowadzając go do perfekcji, bo gra wcale nie myśli czekać na Hitmana wzorem popularnych, oskryptowanych strzelanek. Co jednak z tego, że mamy już dokładny plan, skoro spóźnimy się z czymś o sekundy i już po zawodach... Wcale nie pomaga sterowanie, bo spamiętanie wszystkich klawiszy dowodzi, że opanowanie podróży wahadłowcami kosmicznymi wcale nie byłoby takie niemożliwe dla laika, jak się może z pozoru wydawać. Cały bind z powodzeniem dałoby się obciąć o kilka przycisków...
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że gra rzuca człowieka siedzącego przed komputerem na głębokie wody praktycznie od razu. Niby mamy etap szkoleniowy, lecz tutaj nazwa "samouczek" jest jak najbardziej na miejscu, bo wszystko trzeba rozkminiać samodzielnie. Trzeba jednak przyznać, że wymyślenie ciekawego rozwiązania danego zadania jest bardzo satysfakcjonujące zwłaszcza, gdy obędzie się bez niepotrzebnego rozgłosu.
Być może moje odczucia byłyby inne, gdybym w Hitmana grał tak, jak powinienem - czyli od razu po premierze, a nie prawie 11 lat po niej. Teraz chętniej zobaczyłbym jakiś remake (nie chodzi wcale o grafikę, a poprawioną stronę techniczną. No i save'y
) tudzież moda, który dodaje chociaż save'y...