Offline
Matko, dawno nie miałem takiego wrażenia "gry nie dla mnie", jak po kilku h spędzonych w Starfieldzie. W teorii ma wszystko, co mnie przyciąga: kosmiczną otoczkę, immersive simowy gameplay wraz z jego swobodą i RPG-ową kreacją własnej ścieżki. W praktyce jednak dialogi są jałowe, postacie bez wyrazu, a całość tak bardzo od początku przytłacza ogromem opcji, mechanik i śmiecia do zebrania, że czułem się jak pod prasą hydrauliczną. Ostatni raz coś podobnego miałem w Anthem, ale to była sieciówka, zaś tu niby mamy singlową przygodę. To chyba jednak ten urok gier Bethesdy, gdzie świat pozwala na naprawdę wiele, ale główny wątek to nie cel w sam w sobie, a tutek do ogarnięcia mechanik.
Odbiór psuje jeszcze klatkaż - nie powiedziałbym, że to stabilne 30, a raczej okolice 25. Dziwne, choć na TV tego nie sprawdzę, bo wbudowany licznik uparcie pokazuje tylko 120 Hz wyjścia, do którego mam podłączonego Xboxa. Dla mnie Starfield jest rozczarowaniem, ale rozumiem też, że raczej nie jestem targetem tej gry jako ktoś, kto jednak potrzebuje być trochę ograniczony fabułą i czasem sztucznymi ścianami.
Odbiór psuje jeszcze klatkaż - nie powiedziałbym, że to stabilne 30, a raczej okolice 25. Dziwne, choć na TV tego nie sprawdzę, bo wbudowany licznik uparcie pokazuje tylko 120 Hz wyjścia, do którego mam podłączonego Xboxa. Dla mnie Starfield jest rozczarowaniem, ale rozumiem też, że raczej nie jestem targetem tej gry jako ktoś, kto jednak potrzebuje być trochę ograniczony fabułą i czasem sztucznymi ścianami.