Finansowy bonus należy się dźwiękowcom. Poruszając się po metro słyszymy liczne rozmowy zamieszkujących go mieszkańców, szum gotującej się wody czy pisk podrdzewiałych rur. Doskonale na emocje wpływają mroczne, tajemnicze dźwięki, przeszywające podmoskiewskie tunele. Jeżący włosy na plecach dźwięk to zresztą jeden z tematów dyskusyjnych okolicznych mieszkańców. Polecam grać z włączonymi rosyjskimi głosami, wypadającymi o niebo lepiej od angielskich odpowiedników. O tym, jak bardzo wpływają na kreację klimatu, chyba nie muszę wspominać?
Zanim przejdę do podsumowania, napomknę kilka słów o optymalizacji. Ta wypada lepiej, niż w przypadku Metro 2033. Gra ma co prawda dość spore wymagania, ale jeżeli nie pokusimy się o włączenie wszelakich graficznych bajerów, to przy sprzęcie średniej klasy zagramy na niezłych detalach bez zgrzytania zębami. Momentami mogą zaskoczyć wyczuwalne spadki klatek, ale nie do tego stopnia, by obraz przeradzał się w pokaz slajdów. Podczas kilkunastogodzinnej zabawy nie napotkałem problemu z niebieskim ekranem śmierci, o którym wspominali niektórzy z zagranicznych recenzentów – być może problem został wyeliminowany w premierowej wersji. Również posiadacze kart AMD Radeon mogą spać spokojnie (gra powstała przy współpracy z NVIDIA) – niedawno na Steam zagościła łatka poprawiająca działanie programu na sprzęcie od "czerwonych".
Przy okazji zamówień przedpremierowych nie obyło się bez małego skandalu. Dodawano do nich ekskluzywny tryb stalkera, zwiększający poziom trudności i likwidujący niemal całkowicie interfejs – coś dla hardkorów. Światowy wydawca, Deep Silver, nazwał to koniecznością, wynikającą z nacisku ze strony największych sieci sprzedaży, które po prostu żądały DLC, nakłaniającego graczy do złożenia pre-orderu. Tutaj wypada pochwalić polskiego dystrybutora, firmę Cenega, który wynegocjował dołączenie "stalker mode" do premierowych egzemplarzy. Żeby jednak nie słodzić za mocno, ponarzekam na polskie napisy – często są niezgodne z rosyjskimi głosami (nie, nie znam rosyjskiego, ale nawet laik wychwyci niedociągnięcia), a jakby tego było mało, sporo wypowiedzi nie doczekało się tłumaczenia. Nie wiem kto czuwał nad jakością lokalizacji i szczerze mówiąc mało mnie to obchodzi, ale wypada ona poniżej akceptowalnego poziomu.
Metro: Last Light w finalnej ocenie okazuje się jednak zadowalające. Dzieło Ukraińców nie wnosi powiewu świeżości do gatunku, ale w udanym stylu wykorzystuje sprawdzone schematy. To projekt zbudowany w charakterystycznym dla naszych wschodnich sąsiadów stylu, atakujący gracza niesamowitym klimatem, poczuciem beznadziejności i atmosferą wiecznego zaszczucia, towarzyszącą przez niemal całą rozgrywkę. Wisienką na torcie niech będzie angażująca fabuła i niezły system strzelania, a zakalcem pojawiające się sporadycznie błędy techniczne. Nie wkurzające jednak na tyle, by stanowić powód do rezygnacji z wtopienia się w ten unikatowy świat. Warto!
Świetna |
Grafika: Świetnie zaprojektowane, bogate w szczegóły lokacje. Doskonała gra świateł na powierzchni. Minus? Toporne animacje ruchu postaci. |
Genialny |
Dźwięk: Ilość przeróżnych dźwięków w moskiewskim metrze zachwyca, a nastrojowa muzyka buduje klimat. Do tego fenomenalne rosyjskie głosy. |
Świetna |
Grywalność: Fabuła i rozgrywka wciągają jak bagno, a kolejne misje przechodzi się z zapartym tchem. |
Świetne |
Pomysł i założenia: Nic przełomowego, ale chociażby pomysł z wycieraniem zasyfionej maski daje sporo satysfakcji. |
Dobra |
Interakcja i fizyka: Sterowanie przyjazne jak w większości strzelanek, ale fizyka potrafi płatać babole. |
Słowo na koniec: Metro: Last Light to przykład udanej strzelanki, podążającej innymi drogami, niż schematyczne Call of Duty. Warto kupić i pokazać wydawcom, że osadzone w oryginalnym świecie gry, w których ogromne eksplozje na każdym kroku nie są rdzeniem rozgrywki, wciąż trafiają do wielu nabywców. |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler