Jednak nie samym trybem dla jednego gracza człowiek żyje, a rozgrywka z żywym przeciwnikiem kolosalnie wydłuża żywotność shooterów, co po dziś dzień jest udowadniane przez Modern Warfare. W CoD:World at War będziemy mogli przejść odpowiednio zmodyfikowane misje z kampanii w trybie co-op. Do tego typu zabawy zasiądzie maksymalnie 4 graczy, a ich poczynania będą notowane w profilach, dodatkowo wzbogacając je o cenne punkty doświadczenia, za które będziemy mogli kupić broń. Tą oczywiście wykorzystamy w zwykłych internetowych potyczkach, które to są znakiem rozpoznawczym serii. Poprawiony został system respawnów, który zawodził w poprzednich częściach, odnawiając nas w miejscach zbyt łatwo dostępnych dla wroga, co często kończyło się szybką śmiercią. Teraz mamy się odradzać bliżej swoich, bądź też w bardziej ustronnych miejscówkach, do których przeciwnik nie zajrzy zbyt szybko.

Oprawa graficzna jest cały czas udoskonalana, co widać na gameplayach udostępnionych przez twórców i choć do Crysisa nie ma co przyrównywać, wszystko wygląda bardzo ładnie. Posiadacze słabszego sprzętu ucieszą się także z faktu, że wymagania gry będą porównywalne do tych z Modern Warfare. Oprawa audio będzie stała na bardzo wysokim poziomie, a dźwięk wystrzału z różnego rodzaju uzbrojenia będzie odwzorowany, jak w żadnej innej grze. Ekipa tworząca strzelała z każdej broni, jaka znajduje się w grze. Sami twórcy chwalą się, że ilość wystrzelonych pocisków wystarczyłaby do podbicia małego państewka.



Dodatkowo żywotność produktu przedłużyć ma specjalny zestaw programów do tworzenia własnych map i dodatków, udostępniony wraz z podstawową wersją gry. Czy trzeba czegoś więcej, aby zostać wchłoniętym po raz kolejny w interaktywny konflikt, w którym będziemy próbowali się odnaleźć i przeżyć? Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta, a urzeczywistni się już na początku listopada.