Wszystkie lokacje zostały przygotowane w taki sposób, aby trzeba było okazyjnie pomyśleć – przynajmniej jeśli gramy jako cień (shadow). Czasem musimy zbić jakąś lampę, innym razem prześlizgnąć się pomiędzy pełnymi niebezpieczeństw labiryntami prekursorów, a jeszcze innym wysadzić wieżę strażniczą. Mimo że deweloperzy dają nam pewną swobodę w postępowaniu, za co należy im się chwała, co jakiś czas natrafiamy też na poziomy w pełni liniowe, w których liczy się nie tyle dotarcie do finiszu, co czas w jakim jesteśmy w stanie to zrobić.
Poziomy, w których pędzimy na łeb na szyję przed siebie, wymagają jednego – spostrzegawczości. Trzeba bowiem jak najszybciej znajdować kolejne ścieżki prowadzące do celu, a do zwycięstwa czasem brakuje dosłownie kilku sekund. W tego typu lokalizacjach na jaw wychodzi pewien problem. Jak to na Assassin’s Creed przystało, sterowanie nie zawsze niestety działa tak, jak powinno. Notorycznie pojawiają się problemy z niedziałającą linką, której wystrzelenie wymaga dwukrotnego wciśnięcia przypisanego do niej klawisza. Postać czasem nie chce zeskoczyć poza krawędź, po tym jak przed momentem na nią wskoczyła. Często też zeskakuje z muru na dół, zamiast przemieścić się po nim w bok. Nie są to jakieś notoryczne problemy, ale kiedy gra się stylem „shadow” i liczy się każda sekunda, problemy ze sterowaniem potrafią zirytować.
Jakby tego było mało, są też babole techniczne. Dla przykładu, potrafi się zaciąć tzw. tryb Helix. Po jego włączeniu jesteśmy szybsi, skuteczniej unikamy wzroku oponentów i zabijamy wszystkich jednym ciosem. Po włączeniu Helixu, obraz się zawęża i potrafi tak pozostać, nawet po wczytaniu zapisanej rozgrywki. Nie wiem dlaczego się tak dzieje, ale niestety przytrafiło mi się to raz czy dwa. Kilkakrotnie zaciął mi się również jakiś oponent i, stojąc poza ekranem, strzelał do mnie z pistoletu, a ja nie mogłem nic zrobić. Jak na prostą, niewielką grę, błędów mniejszych i większych jest zdecydowanie za dużo, mimo że w ogólnym rozrachunku nie ma ich zbyt wiele.
Sumując, czy zatem warto się skusić na Assassin’s Creed Chronicles: India? Myślę, że tak. Produkcja nie jest jakoś szczególnie długa, ale na te kilka godzin powinna wystarczyć. Jeśli zdecydujecie się ukończyć ją trzema odmiennymi stylami, to pęknie w granicach 10 godzin, a do tego dochodzą jeszcze wyzwania – czyli swego rodzaju pomieszczenia, w których musimy np. zebrać wszystkie znajdźki albo ubić spacerujących oponentów. W sumie gra jest w stanie pochłonąć nawet 12-13 godzin Waszego czasu, co przy cenie oscylującej w granicach 50 zł jest całkiem niezłą ofertą.
Dobra |
Grafika: Bez szaleństwa, ale też nie ma się do czego przyczepić. Ładna platformówka i tyle. |
Dobry |
Dźwięk: Tutaj też jest w porządku. Nawet dialogi w przerywnikach brzmią profesjonalnie. |
Dobra |
Grywalność: Mechanika rozgrywki zaczerpnięta została z poprzednika. Z jednej strony, po co kombinować przy czymś co działa. Z drugiej, można było dodać coś nowego. |
Dobre |
Pomysł i założenia: Drobne zmiany w wyposażeniu i to by było na tyle, jeśli chodzi o nowości. |
Przeciętna |
Interakcja i fizyka: Fizyka jako taka jest dość skromna. Czasem jedynie coś wybuchnie, ale tylko wedle ustaleń deweloperów. |
Słowo na koniec: Assassin's Creed Chronicles: India to całkiem niezła platformówka. Bawiłem się przy niej dobrze i mam nadzieję, że Russia - ostatnia część trylogii - będzie przynajmniej tak samo dobre. |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler