Skull and Bones (XBOX X/S)

ObserwujMam (1)Gram (0)Ukończone (1)Kupię (0)

Skull and Bones (XBOX X/S) - recenzja gry


@ 03.03.2024, 11:14
Mateusz "Materdea" Trochonowicz
Klikam w komputer i piję kawkę. ☕👨‍💻

Skull and Bones to słaba gra, która w jakimś stopniu potrafi zapewnić odrobinę zabawy. Niech Was to jednak nie zwiedzie: Ubisoft przeszarżował i ten projekt nie ma na siebie absolutnie żadnego pomysłu. Jest zlepkiem niepasujących rozwiązań, dziwnych projektowych decyzji, a przede wszystkim jest pełen zwykłego dyletanctwa kolejnych menadżerów i nadmiernej ich ambicji.

Czy gra, która od swojej pierwotnej zapowiedzi ma co najmniej kilkukrotnie zmienioną datę premiery, a dodatkowo wraz z każdym kolejnym menedżerem zmienia swoją koncepcję, jest w stanie wypaść jakkolwiek porządnie? Są na to bardzo niewielkie szanse. I Skull and Bones jest tego najlepszym przykładem. Tytuł ten, którego potencjał stał się ofiarą ambicji kolejnych "ważnych gości i ich wizji", został spisany na straty jeszcze przed premierą. A mógłby być czymś znaczącym, gdyby wyszedł w formie gameplayów z 2017 czy nawet 2018 roku. Bo piracka odyseja w nieco poważniejszych niż Sea of Thieves czy Piraci z Karaibów tonach byłaby świetnym uzupełnieniem portfolio francuskiego giganta, niesiona pamięcią o bardzo ciepło przyjętym Assassin's Creed 4: Black Flag. A tak mamy przygodę na jeden sezon, która straszy grafiką, dziwnymi i niepasującymi rozwiązaniami, a przede wszystkim zwykłym niedbalstwem, gdzie nic nie ma sensu. Jak to się stało, że projekt miał na tacy podane dosłownie wszystko, a skończył tak tragicznie?

To, że Skull and Bones trwało w produkcyjnym limbo za długo, widać od pierwszych chwil po odpaleniu gry: tytuł w swoim zamyśle miał być tylko uzupełnieniem modułu żeglarskiego z wymienionego AC4: Black Flag; opowiadać - lub może dopowiadać - piracką historię Czarnobrodego i innym mu podobnych korsarzy, która siłą rzeczy była tłem dla wydarzeń w walce Asasynów z Templariuszami. Dzieło zaś finalnie skończyło jak typowa gra live-service bez jakiegokolwiek wartościowego tła - a tym bardziej wartego zapamiętania. Trafiamy na wybrzeża Afryki i Wschodnich Indii, jako rozbitek bitwy morskiej, a następnie w ekspresowym tempie od zera do bohatera stajemy się głównym rozgrywającym lokalnych akwenów. Nasz cel jest prostu: dzielić i rządzić, rozbudowując pirackie imperium.

Dochodzimy do niego w pełen absurdów i niekonsekwencji sposób. Warstwa fabularna (taka quasi-kampania, czyli kilkanaście questów posiadających nieco bardziej rozbudowane podłoże historyczne) to nabazgrolona na kolanie przez stażystę opowiastka o jakiejś zdradzie, jakichś ambicjach, jakiejś zemście dwójki pirackich magnatów: Johna Scurlocka i admirał Rahmy. Pierwszego z nich poznajemy od razu po trafieniu do głównej lokacji, Saint-Anne. Wysyła on nas na kolejne zadania, mające najpierw podburzyć lokalne ludy, by następnie zetrzeć się z angielsko-francuską Królewską Kompanią i wyeliminować ichniejszego lidera. I to samo ma miejsce w przypadku wątku Rahmy, tylko z tą różnicą, że tam nie chodzi o materialne korzyści (są ważne, ale nie na pierwszym miejscu; Scurlock zaś gdyby mógł, to sprzedałby własną matkę), a uwolnienie się od ucisku holenderskiej Kompanii Handlowej i zbudowanie pirackiej stolicy.


Screeny z Skull and Bones (XBOX X/S)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
1 kudosDirian   @   11:21, 03.03.2024
Niesamowite jest, jak mając takie dobre podstawy pod grę piracką jakimi było AC 4: Black Flag, można wypuścić takie badziewie, wycinając z tego nawet abordaż (który przecież w Black Flag działał dość sprawnie). Grałem chwilę w bete i dało się tu wyczuć duży potencjał na fajną piracką przygodę, ale jak zwykle czego Ubisoft się ostatnio nie dotknie, to popsują (to zbyt delikatne słowo, ale niech będzie).
1 kudosMaterdea   @   11:48, 03.03.2024
Cytat: Dirian
ale jak zwykle czego Ubisoft się ostatnio nie dotknie, to popsują (to zbyt delikatne słowo, ale niech będzie).
Bardzo mocno się nie zgodzę, ponieważ ostatnie rzeczy wyszły im generalnie dość fajnie: Riders Republic (nie tak do końca jest to ostatnia rzecz, ponieważ wyszła w 2021 roku, wróciłem i bawię się lepiej niż za pierwszym razem), The Crew: Motorfest, Prince of Persia: The Lost Crown czy nawet ten Avatar z zeszłego roku (szkoda zmarnowanego marketingu).