GhostWire: Tokyo (PS5)

ObserwujMam (1)Gram (0)Ukończone (0)Kupię (0)

GhostWire: Tokyo (PS5) - recenzja gry


@ 21.03.2022, 22:46
Marcin "bigboy177" Trela
Czasem coś piszę, czasem programuję, czasem projektuję, czasem robię PR, a czasem marketing... wszystko to, czego wymaga sytuacja. Uwielbiam gry, nie cierpię briefów reklamowych!

Po GhostWire: Tokyo spodziewałem się czegoś pokroju Death Stranding. Na szczęście Tango Gameworks nie poszło w kierunku wyznaczonym przez Hideo Kojimę, choć jednocześnie trzeba przyznać, że dzieło Japończyków jest mocno unikatowe. Więcej na ten temat w naszej recenzji.

Ghostwire: Tokyo przez długi czas niełatwo było w jakikolwiek sposób skategoryzować. Twórcy unikali prezentacji, a gdy wreszcie pokazali światu konkretny gameplay, zrodził on więcej pytań, niż dał odpowiedzi. Jeśli macie podobnie. Jeśli nadal nie bardzo wiecie „z czym to się je”, mam nadzieję, że niniejsza recenzja odpowie na wszelkie – a przynajmniej większość – wątpliwości. Z tego właśnie względu zachęcam do jej lektury.

Ghostwire: Tokyo to najnowsze dzieło studia Tango Gameworks, które pierwotnie miało być kontynuacją serii The Evil Within. Deweloperzy finalnie jednak z tego pomysłu zrezygnowali i postanowili przygotować całkiem nową markę. Jak dla mnie, decyzja ta była strzałem w dziesiątkę. Japończycy popełnili bowiem coś naprawdę wyjątkowego. Nie jest to produkcja idealna i na pewno nie przypadnie do gustu wszystkim, ale jest szansa, że znajdzie spore grono fanów, czego ekipie szczerze życzę.

Jeśli chodzi o założenia fabularne, głównym bohaterem gry jest niejaki Akito. Zaraz na początku scenariusza widzimy, jak jego ciało opanowuje duch zwany KK. Od tej pory duet jest nierozerwalny i znaczną część opowieści zbudowano na relacjach jego członków. Gdzieś w tle jest poszukiwanie zaginionej siostry protagonisty, a także wyzwalanie opanowanego przez dziwne istoty oraz coś w formie zarazy Tokio. Oba wątki wymagać będą od grającego sprawnej eksploracji wirtualnego świata oraz bezustannego toczenia pojedynków na śmierć i życie.

Akcja Ghostwire: Tokyo toczy się w otwartym świecie, choć nie możemy się po nim całkowicie swobodnie przemieszczać. Niektóre ulice są bowiem spowite zabójczą mgłą, która – poniekąd – ukierunkowuje naszą eksplorację. Na szczęście mgła z czasem jest coraz mniej dokuczliwa, a ponadto przyzwyczajamy się do tego, że nie każdy obszar jest od razu do naszej dyspozycji. Twórcy chcieli nam coś konkretnego opowiedzieć, a delikatne prowadzenie nas za rękę okazuje się świetnym sposobem do osiągnięcia tego celu.

Przebrnięcie przez główny wątek fabularny to mniej więcej 18 godzin – tyle czasu musicie poświęcić na to, by dotrzeć do napisów końcowych. Na szczęście nie jest tak, że Wasza przygoda z Ghostwire: Tokyo musi się w tym momencie skończyć. Twórcy przygotowali bowiem sporo rozmaitych znajdziek, a także zadań pobocznych, stanowiących uzupełnienie scenariusza. To za pomocą dodatkowych misji poznajemy miasto i jego mieszkańców. Idealnie uzupełniają one naszą wiedzę. Stanowią też odskocznię od głównej opowieści, a ponadto – co chyba najważniejsze – nie są napisane na kolanie. Zadania poboczne są ciekawe i angażujące (szukanie przedmiotów, prowadzenie dochodzeń, egzorcyzmy, okultyzm itd). Praktycznie nie ma dwóch podobnych i dlatego warto spędzić przy nich te dodatkowe kilkadziesiąt godzin.

Jeśli chodzi o zadania stanowiące część opowieści, także nie mam żadnych zastrzeżeń. Są one długie, rozbudowane i bardzo dobrze skonstruowane. W zasadzie nie sposób się przy nich nudzić, jeśli oswoicie się z dość unikatową stylistyką oraz założeniami Ghostwire: Tokyo. Z misji na misję robi się ciekawiej. Gra praktycznie do samego końca trzyma w napięciu. Karty odkrywa oszczędnie i metodycznie, a dzięki temu godziny lecą, jak szalone. Dużą zasługę mają w tym relacje głównych bohaterów: Akito oraz KK. Obaj są prawdziwymi gadułami, a większość dialogów napisano bardzo dobrze i naturalnie uzupełniają one to, co widzimy na ekranie.

A widzimy bardzo wiele. Ghostwire: Tokyo, jak wspomniałem, jest grą akcji w otwartym świecie. Po ulicach miasta poruszamy się za sprawą kamery umieszczonej w oczach głównego bohatera. Eksplorujemy mieszkania i sklepy, szukamy przydatnych przedmiotów (np. jedzenia uzupełniającego nasze siły witalne), a także walczymy z napotkanymi przeciwnikami – czymś w formie zjaw. Do pojedynków początkowo wykorzystujemy głównie magię miotaną przez nasze dłonie, a z czasem otrzymujemy też specjalny łuk, którym możemy się wspomagać.


Screeny z GhostWire: Tokyo (PS5)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosgacmen45   @   11:58, 26.03.2022
Wygląda mega interesująco, zwlaszcza wylewający się "japońszczyzna". Nie jest to pewnie dobre skojarzenie, ale po screenach widzę jakieś podobieństwo do infamous, pewnie przez te wszędobylskie neony😁 Za pełna cenę się na pewno nie słyszę ale sądzę, że na PC doczekamy się dość szybko sporej obniżki.