Men of War (PC)

ObserwujMam (108)Gram (51)Ukończone (17)Kupię (18)

Men of War (PC) - recenzja gry


@ 02.07.2009, 12:23
Wojciech "Raaistlin" Onyśków

Tumany kurzu wznoszą się nad polem bitwy, dookoła słychać wybuchające pociski, a świszczenie kul wypluwanych przez rozgrzane karabiny przyprawia o mdłości. Ostatni sojuszniczy czołg właśnie stracił prawą gąsienicę.

Tumany kurzu wznoszą się nad polem bitwy, dookoła słychać wybuchające pociski, a świszczenie kul wypluwanych przez rozgrzane karabiny przyprawia o mdłości. Ostatni sojuszniczy czołg właśnie stracił prawą gąsienicę. Unieruchomiony nie przetrzyma kolejnej salwy wroga. Żołnierze obsługujący działo przeciwpancerne ułamkami sekund wyprzedzają nacierające pojazdy przeciwnika, roznosząc je w pył. Jednak po krótkim czasie szczęście się od nich odwraca – z dumnych, tryumfujących ludzi zamieniają się w ofiary - nie mają wielkich szans na ujście z życiem. Szczególnie, gdy prawa flanka się załamuje, a lewa z wielkim trudem odpiera kolejne zmasowane ataki. Godzinę później pobojowisko wypełniają truchła, tu i ówdzie słychać jęki pokonanych, a siedzącemu przed monitorem graczowi pozostaje jedynie kliknąć przycisk oznaczony jako „restart”.

Men of War (PC)

Już na początku recenzji warto zaznaczyć, iż Men of War grą łatwą nie jest. Pieczołowicie odwzorowane realia II Wojny Światowej okazują się być nad wyraz brutalne, droga do sukcesu trudna, a smak zwycięstwa wyborny. Co prawda twórcy oddali w nasze ręce aż trzy poziomy trudności, jednak w moim odczuciu powinni poprzestać na pierwszym – najłatwiejszym. No dobrze, może trochę przesadzam, wszak większość misji udało mi się zaliczyć za pierwszym razem. Niemniej jak byk widniejący w menu wyraz „łatwy”, nie jest tym, czego można było się spodziewać. Już podczas pierwszej misji gracz rzucany jest na głęboką wodę i albo dopłynie do brzegu, albo osiądzie na dnie w tempie ekspresowym. Obawiam się, iż w tym drugim wypadku kolejne spotkanie z Men of War będzie wymuszone. Jako iż dla autora tego tekstu nie ma rzeczy niemożliwych, szybko zakasał rękawy i rzucił się w wir walki. Jakież było jego zdziwienie, gdy za sterami czołgu zmiótł całą wioskę, w ogóle nie wykorzystując do tego celu piechoty. Ot wystarczyło zachować bezpieczną odległość od wrogich żołdaków, by ci nie zainteresowali się gąsienicą, która i tak psuje się nad wyraz często. Z uśmiechem na ustach parł do przodu, czerpiąc tony przyjemności z eksterminacji bogu ducha winnych Niemców. Cóż, kolorowe życie czołgisty szybko się skończyło, gdy lista celów rozszerzyła się o zniszczenie konwoju. Niby nic dziwnego, rutynowa akcja, jakich wiele w tym burzliwym okresie historii. Wspominałem już, iż przeciwnik dysponował dziesięciokrotną przewagą liczebną? Spokojnie, mniej więcej za 10 podejściem udało mi się zrealizować wszystko, co kazano, a moim oczom ukazał się ekran końcowy. No to pierwszą misję miałem z głowy.

Reszta oczywiście trzyma podobny poziom – grając w Men of War nie można sobie pozwolić nawet na chwilkę nieuwagi. Drobne błędy są w stanie nas pogrążyć i zmusić do cofnięcia się o kilkanaście minut wstecz. Tutaj każdy wydany rozkaz ma znaczenie. Misje podzielone zostały na trzy osobne kampanie – po jednej dla Sowietów, Niemców i „Brytoli”. Zróżnicowanie poszczególnych etapów jest ogromne, co pozytywnie wpływa na odbiór całości. Epickie obrony, nocne sabotaże czy zdobywanie określonych struktur to tylko wierzchołek góry lodowej. W pamięć zapadła mi misja, w której przez określony czas należało odpierać zmasowany atak wroga. Mając do dyspozycji multum różnorodnych oddziałów, musiałem szybko zdecydować, którą stronę należy bronić. Oblężenie wielokrotnie przeważających liczebnie sił wzmagało się z minuty na minutę, tym samym przybliżając moich podwładnych do klęski. Rozgrywając ową batalię można się poczuć niczym król Leonidas, który dowodził obroną pod Termopilami! Widok garstki ocalałych uciekających załadowanym pociągiem naprawdę sprawia satysfakcję. Ta wzrasta jeszcze bardziej w momencie, gdy ujrzymy statystyki podsumowujące dany etap.

Men of War (PC)

Jeżeli już przy zróżnicowaniu misji jesteśmy – niektóre z nich są nadzwyczaj łatwe, co przy ogólnym zarysie gry nie wypada zbyt dobrze. Mowa tu szczególnie o zadaniach sabotażowych, w których do naszej dyspozycji oddawany jest malutki oddział. O ile do pomysłu nie mam nic przeciwko, wszak to kolejne dobre przedstawienie realiów wojny, tak do samego wykonania wkradły się złe chochliki. Aby osiągnąć sukces, wystarczy zaznaczyć naszych podopiecznych i kazać im się czołgać przez całą mapę, omijając wrogie patrole i wykonując cele główne. We wszystkim przeszkadza jednak bardzo słaby „pathfinding”. Zabicie kogokolwiek potrafi nastręczyć okazji do niepotrzebnych nerwów, gdyż z goła prosta czynność wykonywana jest w bardzo „okrężny” sposób. Ot chociażby samotnik sterczący w okopie potrafi wykosić nam cały oddział, z tego tylko powodu, iż naszym panom zachciało się paradować wprost przed nim, miast zdjąć go z bezpiecznej odległości. Smaczków tego typu można by wymieniać dość sporo, dlatego też dużo łatwiejszym rozwiązaniem jest nie zwracanie uwagi na przeciwników i skupienie się jedynie na głównych zadaniach misji. Szkoda, że twórcy nie postarali się bardziej dopracować nocnych wypadów, gdyż drzemie w nich nie lada potencjał.


Screeny z Men of War (PC)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?