Ghostrunner (PC)

ObserwujMam (15)Gram (1)Ukończone (4)Kupię (0)

Ghostrunner (PC) - recenzja gry


@ 28.10.2020, 14:20
Adam "Dirian" Weber
Chwalmy Słońce!

Kolejne rodzime studio udowadnia, że nad Wisłą znamy się na robieniu - skromnie ujmując - dobrych gier. Ghostrunner wybitnie to potwierdza!

Rodzimym deweloperom ciężko odmówić talentu i wcale nie mam na myśli wyłączenie ekipy CD Projekt RED, tudzież innego Techlandu. Tym razem światu ze świetnej strony pokazała się krakowska ekipa One More Level, a efektem tej prezentacji jest recenzowany dziś Ghostrunner.

Osadzony - któż by się spodziewał! - w cyberpunkowych klimatach tytuł jest czymś, na co w zasadzie nikt nie czekał, ale w co finalnie chyba każdy chciałby zagrać. Czym zatem jest Ghostrunner? Najprościej porównać grę do serii Mirror’s Edge, z której dzieło Polaków czerpie bardzo wiele. Gramy z perspektywy pierwszej osoby i uprawiamy parkour. Bieganie po ścianach, skakanie, ślizganie się, przemykanie przez wąskie przesmyki – brzmi znajomo?

Jest też walka, w której posługujemy się kataną. Tniemy przeciwników na kawałki, dekapitujemy, ucinamy kończyny. Jest jedno “ale” - jeśli chociaż raz oberwiemy, to umieramy. Jeśli graliście w fajnego indora Katana ZERO, to na pewno wiecie o co chodzi. Nasz bohater - tytułowy ghostrunner – jest piekielnie zwinny, ale równie mało wytrzymały. Jeśli więc przeciwnik lekko nas draśnie, to już musimy powtarzać dany etap od nowa. Nie każdemu może podobać się takie rozwiązanie, ale na szczęście checkpointy są rozsiane często i gęsto, a powrót na planszę to kwestia najwyżej kilku sekund - bez irytujących loadingów!

Sami przeciwnicy są dość zróżnicowani. Najpierw rozcinamy zwykłych paziów z pistoletami, ale już kawałek dalej czekają na nas chłopaki z karabinami czy tarczami. Są też roboty. Generalnie jest z czym walczyć, a trafiają się nawet dwa starcia z bossami – jednak dość chaotyczne, przez co wymagające i – moim zdaniem – niezbyt przemyślane.  

Pojedynkowanie się jest jednak głównie dodatkiem, a raczej czymś w rodzaju “przeszkadzacza” w naszym parkourowym szaleństwie. Początkowe przebieżki nie są aż tak efektowne (co nie znaczy, że jest nudno!), bo kolejne umiejętności nabywamy dopiero z czasem. Dość oryginalnie prezentuje się drzewko zdolności, wzorowane na... Tetrisie. Nie jest jednak szczególnie czytelne i dość trudno się w nim połapać. Efektowność ponad efektywność.

Recenzja GhostrunnerRecenzja Ghostrunner

Rozgrywka nie zajmuje więcej, niż 10 godzin, a więc nowe skille zdobywamy stosunkowo szybko. Jest to o tyle istotne, że gra staje się wówczas dużo bardziej efektowna. Zyskujemy nowe ślizgi, możemy wykonywać bardziej zaawansowane powietrzne akrobacje czy korzystać z lin i – niczym Tarzan z przyszłości - bujać się ponad ziemią. “Dynamizm”, to słowo najlepiej określające Ghostrunnera. Jesteśmy w ciągłym ruchu i to poczucie wiecznego biegu przynosi masę frajdy.

Bieg nie jest jednak beztroski, bo w Ghostrunner ginie się często i gęsto, nawet po kilkadziesiąt razy na dany etap. To gra mocno skillowa - jeśli nie polubimy się z jej mechaniką, to będziemy karceni na każdym kroku. Już pomijam śmierć od kulki, o której wspominałem wcześniej. Trzeba wiedzieć jak skakać, w którym momencie się odbić, gdzie wylądować. Liczy się spostrzegawczość i refleks – z pewnością nie jest to tytuł dla osób, które szukają spokojnego samograja. Od momentu zgonu do nowej rozgrywki dzieli nas jednak bardzo krótka chwila – nie ma żadnych ekranów wczytywania, całość jest bardzo płynna. Trzeba po prostu przyzwyczaić się do tego, że będziemy tutaj co rusz przegrywać, ale jednocześnie szybko dostaniemy szansę na naprawę błędów.


Screeny z Ghostrunner (PC)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?