Szkołą, z której da się wyjść cało, bo Sebastian wcale nie jest zupełnie bezbronny. Nasz protagonista już na samym początku zdobywa nóż, a później także kilka broni palnych oraz niebywale przydatną kuszę. Wśród broni palnej znaleźć można m.in. pistolet, strzelbę oraz rewolwer. Każda posiada odmienny czas ładowania, siłę ognia itd. a poszczególne parametry da się do pewnego stopnia modyfikować, w specjalnie do tego celu przygotowanym pomieszczeniu. Kusza także podlega modyfikacjom, ale jej siła tkwi w tym, że może miotać różnymi rodzajami bełtów: zamrażającymi, rażącymi prądem, wybuchającymi oraz klasycznymi, przypominającymi zwykły harpun. Co istotne, poszczególne bełty można nie tylko znaleźć, ale także wytworzyć samemu. Wystarczy do tego celu znaleźć części (skrzynki z gratami), a później, w menu inwentarza połączyć je w coś przydatnego.
Jeśli chodzi o wspomniane wcześniej pomieszczenie, w którym jesteśmy w stanie poprawiać swoje wyposażenie, nie służy ono jedynie do tego. Na specjalnym krzesełku, przypominającym to, do wykonywania egzekucji prądem, możemy także m.in. poszerzyć pulę punktów życia, wydłużyć czas sprintu oraz poprawić skuteczność strzykawek, przywracających nas do zdrowia. Przeróżnych współczynników do poprawek jest tyle, że jednokrotne ukończenie gry nie pozwala ich wszystkich odblokować. Na szczęście twórcy przewidzieli tryb New Game+, w którym zaczynamy zabawę od początku, mając już wszystkie umiejętności oraz wyposażenie zgromadzone wcześniej.
Pokój z krzesłem elektrycznym, to tylko jedno pomieszczenie w specjalnym sanktuarium, do którego przenosimy się pomiędzy każdym z 15 rozdziałów gry. To właśnie tam mamy opcję zapisania stanu rozgrywki, czasem dowiadujemy się jakiś ciekawych szczegółów na temat Sebastiana, a prócz tego jest tam również specjalne miejsce, wypełnione skrytkami. W każdej z nich są przydatne przedmioty oraz zielony żel, służący do rozwijania naszych zdolności. Kluczyki do skrytek porozrzucane są po świecie gry (czasem w gipsowej figurce, czasem w jakiś zwłokach), a po znalezieniu któregoś, pędzimy do skrytek, wybieramy jedną i otwieramy, licząc, że w środku będzie coś, co rzeczywiście okaże się przydatne.
Jak na survival horror przystało, amunicji, nawet na najniższym poziomie trudności nie ma zbyt wiele. Trzeba liczyć każdy pocisk i każdy bełt i starać się bardzo ostrożnie celować. Jest to o tyle trudne, że Sebastian nie trzyma ręki stabilnie i celownik lekko giba się na boki. Prócz tego, przeciwnicy także są nieco nieobliczalni. Czasem zmierzają powoli w naszym kierunku, by za moment przyspieszyć i rzucić się na nas z morderczym okrzykiem. Czasem od początku biegną, skutecznie utrudniając nam celowanie. Ich projekty są, w dodatku, dość fantazyjne, co także wpływa na to, jak przebiega rozgrywka.
Tym sposobem docieramy do drugiego najważniejszego elementu The Evil Within, czyli horroru. Od razu trzeba przyznać, że dzieło studia Tango Gameworks nie nadaje się dla osób o słabych nerwach, bądź nadaktywnej wyobraźni. Już od początku bombardowani jesteśmy ogromnymi ilościami przemocy, ludzkich kończyn, krwi oraz dziwnymi wynaturzeniami, będącymi naszymi przeciwnikami. Shinji Mikami po raz kolejny pokazał, że potrafi wykreować niezwykle niepokojące sceny, a manipulację obrazem i dźwiękiem opanowaną ma do perfekcji. Często zmienia się stylistyka lokacji, nigdy tak naprawdę nie wiemy co się wydarzy za moment, a niektóre sceny wyglądają tak, jakby zmiksowano umysły kilku różnych psychopatów, a następnie wrzucono to do jednego talerza i nakazano nam przełknąć, najlepiej małymi łyczkami. Musicie wiedzieć, że suspens dawkowany jest regularnie. Czasem w większych, a czasem w mniejszych ilościach; jakkolwiek by jednak nie było, bezustannie towarzyszy nam poczucie strachu, a prezentowane sceny potrafią wywołać obrzydzenie.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler