W The Walking Dead nie mogło zabraknąć systemu wyborów, odzwierciedlających nasz tok myślenia. Praktycznie na każdy dialog i każdą sytuację twórcy przygotowali taką reakcję, na jaką najprawdopodobniej sam bym się zdecydował, gdybym to ja zamienił się rolami z Klementynką. Mogłem mówić wprost to, co myślę, albo też przez cały czas kłamać, stwarzając pozory biednej, zagubionej dziewczynki, która dopiero dowiedziała się o epidemii. Ciężko naturalnie stwierdzić, jak konkretne decyzje wpłyną na dalszy przebieg fabuły, ale wnioskując z poprzedniego sezonu – będzie się działo. Niezależnie jednak od tego, czy posłuchamy głosu własnego sumienia, czy postanowimy być skończonym draniem, główna oś fabularna pozostanie najprawdopodobniej niezmieniona.
Niespecjalnie zżyłem się z napotkanymi do tej pory postaciami pobocznymi. Część z nich można polubić, inne odrzucają już przy pierwszym kontakcie. Jest tu pewien potencjał, dlatego pozostaje mi trzymać kciuki, aby scenarzyści poprowadzili rozgrywkę w taki sposób, by zrobiło mi się nieco ciężej na sercu, po śmierci którejś z osób. Takich momentów nie brakowało w pierwszym sezonie - doskonale pokazywały kunszt pracowników Telltale. Chociaż, kto wie, może ta cała nijakość wynika z próby wrzucenia gracza w skórę samotnej, zagubionej dziewczynki? Jeżeli tak, to cóż, udało się.
Technicznie nie doczekaliśmy się ani ewolucji, ani tym bardziej rewolucji. To garść małych zmian, jak nieco lepsze tekstury czy bardziej szczegółowe modele postaci. Wykreowane przy użyciu metody cel-shadingu otoczenie wygląda bardzo ładnie, niekiedy zdecydowanie lepiej, niż w przypadku pierwowzoru. Z uwagi na szaro-bury wygląd świata ciężko jednak o efekty, jakimi napawałem się przy kolorowym The Wolf Among Us. Gry nie ominęło kilka błędów – sporadycznie niezbyt naturalnie wypadły animacje postaci, w pewnej scenie zaś z rąk jednej z postaci zniknęła sporych rozmiarów strzelba, doskonale widoczna przy innym ujęciu kamery. To jednak szczególiki, które nie wpływają negatywnie na rozgrywkę.
Sumując, All That Remains stanowi przyzwoity początek nowego sezonu, ale nie wywołuje nadmiaru pozytywnych emocji. Nie powiem, bym bawił się źle przez te około dwie godziny, ale ze względu na świetny, jako całość, pierwszy sezon The Walking Dead, czy nawet bardzo udany debiutancki epizod The Wolf Among Us, po "pilocie" sezonu 2 oczekiwałem więcej, niż bycia po prostu niezłym wstępem z nieporywającym zakończeniem. Czekam na kolejne epizody, ale tym razem obędzie się bez wypieków na twarzy.
Dobra |
Grafika: Ładne, cel-shadingowe otoczenie. Garść poprawek względem pierwszego sezonu. |
Dobry |
Dźwięk: Doskonałe i wyrażające emocje głosy bohaterów. Liczyłem natomiast na nieco lepszy soundtrack. |
Dobra |
Grywalność: Jeżeli podobały Wam się poprzednie części, to i tutaj będziecie się dobrze bawić, choć nie nastawiajcie się na nic lepszego, niż to, co macie już za sobą. |
Dobre |
Pomysł i założenia: Na plus małe poprawki w interfejsie, czyniące go bardziej przejrzystym. Poza tym bez większych nowości. |
Dobra |
Interakcja i fizyka: Kontakt z otoczeniem ograniczony do interakcji z wybranymi przedmiotami. Standard. |
Słowo na koniec: The Walking Dead: Season 2 - All That Remains to dobre rozpoczęcie nowego sezonu, ale nic ponadto. |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler