Dirian @ 03.09.2013, 17:18
Chwalmy Słońce!
Adam "Dirian" Weber
Bitwy historyczne:■ Las Teutoburski
■ Bitwa o Kartaginę
■ Bitwa nad Nilem
■ Bitwa pod Rafią
Total War: Rome II to nie tylko walka na lądzie, ale też starcia morskie. Te potrafią być niemniej emocjonujące od oblegania wielkich miast, pokroju Kartaginy (poświęcono na tą potyczkę jedną z zaledwie czterech bitew historycznych). Sprawny rozwój floty pozwala zdominować władzę na którymś z morskich basenów, jednocześnie uniemożliwiając, a przynajmniej mocno utrudniając wrogom zaatakowanie naszego imperium od tej strony. W bitwach morskich nie tyle liczy się siła, która często potrafi przeważyć o wyniku walk na suchym lądzie, ale przede wszystkim taktyka. Okręty mogą się wzajemnie taranować, abordować czy nawet przełamywać na pół i zatapiać całą obecną na pokładzie "obsługę". Przydatni okazują się tu łucznicy posyłający zapalające strzału – gdy opadną one na drewniany pokład, ten w jednej chwili stanie w ogniu, a zgromadzeni na nim żołnierze w panice, niekiedy w ciężkich zbrojach, wskoczą do wody, by po chwili utonąć. Ponadto trzeba mocno uważać na bardzo kruche barki transportujące armię drogą morską. Pewnego razu, z własnej głupoty, wysłałem w ten sposób - bez najmniejszego wsparcia - kilkutysięczny legion, który dopadła kartagińska flota wojenna i posłała bezradnych wojaków na dno Morza Śródziemnego.■ Bitwa o Kartaginę
■ Bitwa nad Nilem
■ Bitwa pod Rafią
Bardzo pozytywnie oceniam liczbę dostępnych jednostek. Możemy wybierać spośród lekkiej i ciężkiej piechoty, kawalerii, włóczników, jednostek dystansowych czy machin oblężniczych. Jakby tego było mało, nic nie stoi na przeszkodzie by skorzystać z usług najemników, choć ich lojalność momentami pozostawia wiele do życzenia. Najciekawsze są naturalnie różnice w armiach poszczególnych frakcji. W Rzymie wyruszymy do boju na czele armii legionistów, czy nawet elitarnych pretorianów, po stronie Sparty czekają na gracza uzbrojeni w kilkumetrowe włócznie i doskonale przeszkoleni hoplici, zaś na egipskich pustyniach doskonale spiszą się szybcy jeźdźcy na wielbłądach, potrafiący skutecznie uprzykrzyć życie ciężkozbrojnej armii. Do tego dochodzą słonie bojowe, rozmaite rydwany czy nawet psy. Szeroki wybór sprawia, że każda bitwa jest inna, a nieznane wcześniej jednostki mogą momentalnie zaskoczyć i pokrzyżować nasze plany.
Brytyjczycy ze studia Creative Assembly do serca wzięli sobie uwagi graczy związane ze Sztuczną Inteligencją, która w poprzednich odsłonach serii nie zawsze spisywała się jak należy. Rome II pod tym względem nadal daleko do ideału, ale sporo poprawiono, a względem pierwszego Rzymu jest to wręcz przepaść. Przeciwnicy zdają się stawiać większy opór – potrafili skutecznie zajść mnie od flanki, na bieżąco reagować na manewry moich wojsk, czy nawet zaskoczyć agresywną szarżą. Zdarzają się jednak wpadki, chociażby podczas oblężeń miast, gdzie komputer niejednokrotnie potrafi się zgubić wśród ciasnych uliczek i zapomnieć o taktyce. Warto też dodać, że "normalny" poziom trudności nie stanowi niemal żadnego wyzwania pod względem potyczek, dlatego proponuję, nawet początkującym, zaczynać od wyższego szczebla – inaczej bitwy sprawiają wrażenie wypranych z emocji.
Bitwy, bitwami i choć efektowne, nie samą wojaczką człowiek żyje. Prędzej czy później, nawet w blasku chwały naszego Imperium, ktoś zacznie kombinować w celu obalenia władzy. W Rzymie, gdzie konkurują ze sobą trzy wielkie rody, należy zachować balans i nie faworyzować szczególnie jednego z nich, bowiem może skończyć się to utratą wsparcia ze strony senatorów i w najgorszym wypadku nawet wojną domową. Żeby jej uniknąć, czasami przyjdzie nam posunąć się do nieprzyzwoitych czynów, np. morderstwa na jednym z generałów, który zbyt mocno zaczął ingerować w sprawy państwa. Mniej drastyczną opcją może być zawarcie małżeństwa pomiędzy rodami, potrafiącego załagodzić odwieczny spór. Niby nic wielkiego, a cieszy.
Nieco inaczej wygląda sytuacja w krajach, gdzie dominuje jeden ród – wówczas głównym problemem stają się pobliscy sąsiedzi. W takim wypadku przydają się opcje dyplomatyczne, dzięki którym możemy podpisać pakt o nieagresji, zawrzeć porozumienie handlowe czy podjąć rozmowy o ataku na wspólnego wroga. Rozmowy wymagają przy tym znacznych nakładów cierpliwości, którą w moim przypadku wodzowie innych plemion regularnie testowali, oferując bardzo mało korzystne układy w zamian za współpracę. Czasami, w ramach późniejszych korzyści, trzeba jednak się przełamać i zaryzykować. Nowością w kwestii pertraktacji są opcje związane z protektoratem. Za odpowiednią opłatą możemy dzięki temu podjąć się ochrony militarnej (lub samemu o nią poprosić) innej frakcji, często czerpiąc z tego niemałe korzyści.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler