Póki co DiRT 3 zbiera ode mnie same superlatywy, więc czas trochę ponarzekać. Co gorsza, ponarzekać na trasy. Nie chodzi mi tutaj jednak o ich wykonanie, bo tutaj poprzeczka została postawiona jak zwykle bardzo wysoko, a plansze odwzorowane są do najmniejszych detali, więc nie w tym rzecz. Waląc prosto z mostu - mowa tutaj o liczbie tras. Jest ich po prostu nie za wiele, a mimo że - jak wspomniałem wyżej - w karierze mamy do przejścia ponad 100 wyścigów, to niejednokrotnie towarzyszył mi efekt deja vu. Tak, wiem - gry rajdowe są też po to, aby bić swoje rekordy przejeżdżając jedną trasę po kilka/dziesiąt/set razy, ale przechodząc różne imprezy wolałbym częściej jeździć na planszach zupełnie różnych od siebie, niż zwiedzać w kółko bliźniaczo podobne do siebie odcinki, a niekiedy nawet te same. Odniosłem wrażenie, że najgorzej jest tutaj z tymi trasami, które miały stanowić podobno 60% gry, czyli te stricte rajdowe. Ścigając się na nich najczęściej wydawało mi się, że przejeżdżam koło tego samego budynku czy drzewa już któryś raz z rzędu. Sytuację ratuje różnorodność otoczenia, po którym będziemy się ścigać. Są przecież jeszcze wszelakiej maści tory (nawet miejskie!) czy wspomniane areny do Gymkhany, a kariera zrobiona jest tak, że co chwilę uczestniczymy w innej konkurencji, więc po części efekt wtórności jest zniwelowany.
Oprawa wizualna to jeden z najmocniejszych punktów DiRT 3, pokazujących jak wielkie możliwości ma autorski silnik EGO Engine. Otoczenie na najwyższych detalach wygląda po prostu malowniczo, a zachód słońca w Kenii czy nocne fajerwerki na jednym z miejskich torów na długo pozostaną w mojej pamięci. Dobra wiadomość jest taka, że ta gra nie kłuje po oczach nawet na minimalnych ustawieniach, co na pewno pozytywnie odbiorą posiadacze słabszych pecetów. Do animacji również nie mam prawa się przyczepić, są efektowne i dopracowane. Podczas jazdy wznoszą się więc tumany kurzu, a chlapiąca woda z kałuży zalewa szybę, zmuszając wycieraczki do pracy. Zadbano nawet o takie smaczki jak odsuwający się kibice, po wjechaniu w chroniącą ich bandę, a czasami zdarza się nawet, że jakiś samobójca próbuje przebiec nam przed maską. To niby szczegóły, ale jakże pozytywnie wpływające na odbiór gry. Wysoki poziom prezentują oczywiście modele pojazdów, dopracowane do ostatnich szczegółów, zarówno z zewnątrz, jak i w kabinie. Myślę że określenie najładniejszej ścigałki w historii nie będzie tutaj przesadne, ale jednocześnie ostrzegam, że nie należy liczyć na ogromną rewolucję w stosunku do DiRT 2. Sporo osób raczej nie zauważy jakiejkolwiek poprawy grafiki na korzyść trzeciej odsłony serii, a tak naprawdę dopiero na maksymalnych ustawieniach można zabawić się w detektywa i dojść do wniosku, że poprawiono np. tekstury pojazdów, ale to w żadnym wypadku nie jest minusem, bo przecież poprzedni DiRT wciąż wygląda świetnie.
Nieco mniej ciekawych wrażeń dostarcza za to soundtrack. Jest on jakiś taki nijaki, a mimo sporej różnorodności w gatunkach muzycznych, może dwa-trzy kawałki z kilkudziesięciu bardziej wpadły mi w ucho. Reszta była dla mnie co najwyżej znośna. Oczywiście, jak na prawdziwą grę rajdową przystało, muzyka płynie z naszych głośników jedynie podczas nawigacji po menu czy loadingów, a spotkałem się w internecie z opiniami, według których powinna ona wybrzmiewać także w trakcie rajdów, bo głos pilota jest nieco monotonny. Pierwsze słyszę o tym, aby podczas jazdy na wymagających odcinkach któryś z kierowców miał ochotę i możliwość słuchania kawałków z systemu audio, którego zresztą w rajdówkach się nie montuje, bo nie ma na to miejsca. No sorry, ale szczyptę realizmu zachować trzeba. Ryki silników dość mocno odbiegają od tych prawdziwych, ale tutaj dużych pretensji do Mistrzów Kodu nie mam, bo jeszcze nie słyszałem, by w którejkolwiek grze idealnie odwzorowano dźwięk generowany przez powiedzmy 300-konną jednostkę napędową. Naturalnie, różnice pomiędzy Fordem Focusem WRC, a Lancią Delta są słyszalne, ale auta poszczególnych klas brzmią już niemal identycznie, co nie do końca jest zgodne z prawdą. Udźwiękowione zostało także otoczenie, więc - o ile ryk silnika tego nie zagłuszy - podczas jazdy usłyszymy charakterystyczny chlupot wody czy szmer generowany przez opony pojazdu orzące szuter. Zadbano nawet o szczegóły - słyszymy jak przewracają się małe słupki, a grając w słuchawkach bardzo podobał mi się doping publiczności, który usłyszałem dokładnie z tej strony, z której się znajdowali.
Na koniec zostawiłem sobie, prócz standardowego podsumowania, wrażenia z trybu sieciowego. Szczerze powiedziawszy nie testowałem go zbyt długo, ale po kilku sesjach doszedłem do wniosku, że czuć tutaj prawdziwą rywalizację, szczególnie jeżeli myślicie o dobrych czasówkach w sieciowych rankingach. Z żywym przeciwnikiem możemy zagrać w każdym z trybów dostępnych w kampanii dla pojedynczego gracza, ale znajdą się też dodatkowo minigierki, które są idealne na odsapnięcie od wiecznego bicia dobrych czasówek czy punktów. Mamy więc tryb invasion, w którym naszym zadaniem jest rozjeżdżanie zabawnie wyglądających kartonowych kosmitów, unikając jednocześnie tych dobrych kartonów, przypominających budynki. Nie brakuje także zabawy w berka, gdzie jeden z graczy wciela się w "samochód zombie", a jego zadaniem jest oczywiście zarażanie pozostałych uczestników, którzy nie mogą dać się złapać. Świetnie spisuje się również split screen, gdzie na jednym pececie możemy zagrać wspólnie ze znajomym na podzielonym ekranie. Dostarcza to masę frajdy i aż dziw, że nie pomyślano o tym wcześniej. Plusem jest też fakt, że chętnych do grania po sieci nie brakuje, a lagi zdarzają się bardzo sporadycznie, nawet przy większej ilości graczy. Generalnie tryb sieciowy to mocny punkt DiRT-a 3.
Reasumując, DiRT 3 to bardzo dobra pozycja, z pewnością będąca jedną z najlepszych gier swojego gatunku. Otrzymaliśmy tytuł bardzo grywalny, ze świetną grafiką, dobrze wyważonym trybem sterowania, fajną nowością, jaką jest Gymkhana i przemyślanym multiplayerem. Na przeciwko zaś stawiam powtarzalne i niezbyt wymagające trasy oraz nieco schematyczną karierę. Przy tym całym narzekaniu na ziomalskie klimaty w "dwójce" doszedłem do wniosku, że kampania została tam zrealizowana z większym rozmachem. Mimo totalnie niepasującego feelingu, czułem się jakbym brał udział w jednej wielkiej imprezie, przemieszczając się po mapie świata w poszukiwaniu kolejnych wyzwań. Tutaj zaś po prostu wybieram rodzaj wyścigu i jadę, bez jakiejś większej mobilizacji. Poza tym, tak naprawdę trzeci DiRT niczym nas nie zaskakuje, nie stanowi takiego skoku jakościowego i opadu szczęki, jaki powodowała debiutująca w 2007 pierwsza część. I właśnie dlatego zamiast dziewiątki wlepiam grze 8.5, ale pamiętajcie, że jest to solidne 8.5, w żaden sposób nie naciągane.
Genialna |
Grafika: Grafika jest taka, jakiej oczekiwaliśmy po grze od Codemasters, czyli po prostu świetna. Tekstury są bardzo dopracowane, trasy piękne, a zachód słońca w Kenii aż prosi by się zatrzymać i go obserwować. |
Dobry |
Dźwięk: Tutaj nie jest tak ciekawie, bo soundtrack jakoś wybitnie nie trafił w moje gusta, ale zdaję sobie sprawę, że niektórym może się podobać. Do tego jest dość różnorodny. Dźwięki generowane przez silniki aut są w miarę ok, choć szału nie ma. |
Świetna |
Grywalność: Fani rajdów na pewno przykleją się do nowego DiRT-a na długie godziny, bo tytuł mimo schematycznej kariery kipi grywalnością, a tryb sieciowy potęguje te wrażenia. |
Dobre |
Pomysł i założenia: Pomysł? Hmm... Gymkhana to dobra nowość w serii, do tego dochodzi kilka ciekawych trybów w multi, a po za tym raczej niczego pomysłowego i oryginalnego tutaj nie znajdziemy. |
Świetna |
Interakcja i fizyka: Fizyka gry stoi na wysokim poziomie. Mistrzowie Kodu dość dobrze odwzorowali zachowanie się pojazdów na różnych rodzajach nawierzchni, wszelakie mniejsze słupki czy drzewka ulegają zmiażdżeniu po wjechaniu w nie ponad tonową bestią. |
Słowo na koniec: DiRT 3 to tytuł warty kupna, będący solidnie wykonaną rzemieślniczą fuchą. Jest to jedna z najlepszych ścigałek dostępnych na rynku, łącząca klasyczne rajdy z doznaniami w stylu Kena Blocka. |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler