Recenzja książki Ogień i krew. Część 1 - George R.R. Martina - czekając na Wichry Zimy
Gorzej natomiast, jeśli - podobnie jak ja - pogodziliście się z tym, że Wichry Zimy nie wyjdą zbyt prędko i dalsze losy Gry o Tron są wam na ten moment raczej dość obojętne, a większość występujących na łamach książki postaci (prócz tych najbardziej charakterystycznych) zdążyliście wymazać z pamięci. Wówczas kronikarska forma Martina może was lekko znużyć, a nawet odrzucić. Pisarz co rusz atakuje nas bowiem kolejnymi nazwiskami, wydarzeniami i datami, które mniej fanatycznym zwolennikom cyklu dziś nie będą już zbyt wiele mówić. Zdania typu "[…]dorzeczem władał krwawą ręką Harren Czarny z rodu Hoare’ów, król wysp i rzek. Dziadek Harrena, Harwyn Twardoręki, odebrał Tridend dziadkowi Argilaca, Arrecowi[…]" to tutaj chleb powszedni i momentami naprawdę niełatwo przez to przebrnąć i skojarzyć te wszystkie postacie.
Tym bardziej, że Martin cały czas trzyma się kronikarskiej formuły i liczba dialogów, które przecież są najmocniejszą bronią autora, napędzającą kilkutomowy cykl, jest tutaj ograniczona do minimum. Brakuje jakiejkolwiek fabularyzacji opisywanych wydarzeń. Autor nie sili się także na głębsze opisywanie świata czy bohaterów - głównie karmi nas kronikarskimi konkretami, choć czasami zdarza mu się powtarzać podobne kwestie i zbyt szybko skakać z jednych wydarzeń w drugie, niekoniecznie idące w parze z tym, co autor opisywał kilka zdań wcześniej.
I dlatego Ogień i Krew. Część 1 nie jest książką dla każdego. Jako sympatyk (a nie fanatyk) świata wykreowanego przez Martina, czułem się tutaj nieco przytłoczony ilością przytoczonych nazwisk, dat i wydarzeń. Nie czytało mi się tej książki bardzo źle, bo jednak czuć było charakterystyczny klimat uniwersum Westoros, ale też nie powiem, że była to lektura, jakiej oczekiwałem. To kawał interesującego i dobrze napisanego dzieła, ale skierowanego głównie w stronę największych fanów Gry o Tron. Takich, którzy są w stanie przełknąć wszystko, co Martin im poda i chcą zajrzeć pod każdy przysłowiowy kamień. Reszcie nie pozostaje nic innego, jak dalej wyczekiwać tych nieszczęsnych Wichrów Zimy.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler