RetroStrefa - Worms


Raaistlin @ 20:58 31.01.2013
Wojciech "Raaistlin" Onyśków

Dzisiejsze wydanie RetroStrefy poświęcimy grze mniej poważnej. Nie oznacza to jednak, że tytuł ten nie odcisnął swojego piętna w historii elektronicznej rozrywki.

Dzisiejsze wydanie RetroStrefy poświęcimy grze mniej poważnej. Nie oznacza to jednak, że tytuł ten nie odcisnął swojego piętna w historii elektronicznej rozrywki. Wręcz przeciwnie, gdyby nie Wormsy, dzisiejsze Angry Birds wyglądałyby pewnie zupełnie inaczej. Kto wie, jakby się to wszystko potoczyło. Nie wybiegajmy jednak w alternatywną rzeczywistość i zajmijmy się daniem głównym dzisiejszego tematu.



Nim jednak do niego przejdziemy, warto przybliżyć trochę historii. Czy ktoś kojarzy grę Total Wormage? Zapewne nie… zapewniam was jednak, że większość czytelników naszego portalu grało w ten tytuł. Jak to możliwe? W tym też momencie na scenę wkracza Andy Davidson, ze swoim roboczym projektem, stworzonym w języku Blitz Basic specjalnie na konkurs organizowany przez magazyn Amiga Format. Jak się już pewnie domyślacie, projektem tym była wczesna wersja pierwszych Wormsów, wtedy jeszcze o zupełnie innej nazwie. Niestety, Andy nie wygrał konkursu, nie zdobył nawet nagrody pocieszenia. Był to jednak człowiek pewny swoich umiejętności, dlatego też tytuł rozesłał do kilku liczących się wtedy wydawców. Odzew był znikomy, nikt nie chciał wydać tak tandetnej produkcji. Davidson wybrał się zatem na londyńskie targi European Computer Trade Show (taka dawna wersja gamescomu– choć to zupełnie dwie osobne bajki). Tam pomysł z miejsca podchwycił zespół Team 17, obiecując rozwinięcie idei i wydanie gry. Andy oczywiście został wcielony w szranki tego studia.

Pierwsze Wormsy początkowo zostały wydane tylko na Amidze. Dopiero w późniejszym czasie wykonana została konwersja na liczne platformy, nie omijając również kochanego PC. Prostota rozgrywki i możliwość gry w kilka osób podbiły serca graczy, co przełożyło się na ogromny sukces i wieloletni żywot serii (wszak do tej pory ukazują się nowe części Wormsów). Jednak jak to zazwyczaj bywa, diabeł tkwił w szczegółach.



Wormsy zakładały pozornie bezmózgą sieczkę dwóch lub więcej zespołów robaków, wyposażonych w przedziwny sprzęt służący do eksterminacji wrogów. Pozornie, bowiem w praktyce okazywało się, iż zazwyczaj wygrywał gracz, który odpowiednio rozplanował swoje ruchy i przy tym wszystkim miał odrobinę szczęścia (na przykład z losowo dostarczanymi na mapę skrzynkami). Pierwsza wersja gry nie posiadała nawet kampanii dla pojedynczego gracza. Oferowała jedynie potyczkę z komputerowym przeciwnikiem, bądź znajomym siedzącym w fotelu zaraz obok nas.

Robaczki trudno nawet sklasyfikować. Niby jest to gra akcji z elementami strategii, niby można podciągnąć ją pod tytuł nastawiony na logiczne myślenie… ale wydaje mi się, że Wormsy najlepiej wrzucić do wora z grami imprezowymi. Bo nie powiecie mi, że w przeszłości nie zarwaliście wieczoru ze znajomymi przy Wormsach. Dość powiedzieć, że na niedawnym zlocie redakcyjnym wszyscy jak jeden mąż graliśmy w robaczki właśnie (oczywiście w jakąś reedycję, ale zasady pozostają te same).



W latach 90. robactwo nie zachwycało już grafiką. Zaprezentowane w perspektywie 2D wyglądało po prostu nijako w porównaniu do szalejących wtedy trójwymiarowych piersi Lary Croft. Liczyła się jednak grywalność oraz humor. Pyknąć można było ze znajomymi. Po ciężkim dniu w pracy/szkole zaprosić kumpla i wywiercić mu dziurę w głowie za pomocą młota pneumatycznego. Czy w przypływie euforii wypuścić na niego przemiło wyglądającą owcę z dynamitem w środku. O granatach alleluja nie było jeszcze wtedy mowy, ale większość śmiercionośnych narzędzi eksterminacji miała już swoje zalążki w pierwszej części serii. Warto natomiast nadmienić, że lokacje w odpowiedniej scenerii generowane były losowo. Nie było zatem mowy o wyuczeniu się ich na pamięć.

Autorzy ze studia Team 17 umieszczali w swoim dziele mnóstwo nawiązań do popkultury i w wielu miejscach puszczali oczko do gracza. Na przykład jedna z drużyn nawiązywała do księstwa West Yorkshire (to właśnie tam żyła większa część deweloperów) swoją nazwą – Tykes (a jest to nic innego, jak specyficzny akcent pochodzący z Yorkshire właśnie). Jedna z map o piekielnej stylistyce miała natomiast napis „Welcome to Ossett! Ha! Ha! Ha!” Nie muszę chyba tłumaczyć, gdzie znajduje się ta mieścina, prawda?



I takim oto sposobem narodziła się legenda, która po dzień dzisiejszy nie zwalnia, serwując nam coraz to bardziej wymyślne twory. Co prawda od momentu wkroczenia serii w pełne 3D przestałem się robalami interesować, jednak ostatnimi czasy zauważalny jest powrót do korzeni. Tyle że dzisiaj Wormsy odpalić możemy na byle mikrofalówce. Ale to akurat chyba dobrze…

Sprawdź także:

Worms

Premiera: 01 maja 1996
PS3, XBOX 360, PC, MOB

Pierwsza gra o robakach w roli głównej ukazała się tylko i wyłącznie na Amigę 500 w 1994 roku, po wielkim sukcesie postanowiono ją wydać na inne platformy miedzy innymi n...

Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosdenilson   @   22:09, 31.01.2013
Jak zobaczyłem, że dzisiejsza RetroStrefa jest o robalach to aż mi się łezka w oku zakręciła. Pamiętam ile to się grzmiło z wujem w uważaną przez spore grono graczy część Armageddon. Nowa część Revolution to powrót do korzeni, ale z dodanymi nowymi pomysłami.
0 kudosDankoPL   @   09:52, 01.02.2013
Stare dobre wormsy Uśmiech . Ile ja to czasu spędzałem grając z komputerem lub z bratem.
Denilson, też mi się łezka w oku zakręciła, jak zauważyłem co jest w dzisiejszej retrostefie. Ach te bronie... coś pięknego.
0 kudosDirian   @   12:36, 01.02.2013
Moja przygoda z Wormsami zaczęła się na Armageddon, a zakończyła na World Party. Miło wspominam obie gry, ale dalsze kombinacje z robalami już mnie nie przyciągały.
0 kudosdenilson   @   13:37, 01.02.2013
Bardzo dobrze, że najnowsze to tak naprawdę powrót do korzeni.
0 kudosRaaistlin   @   10:45, 02.02.2013
W pierwsze wormsy grałem na komputerze, który miał zawrotne 4 ramu( no dobra, 8, bo 4 mu dokupiłem!) i dysk twardy 100mb. No i czarno-biały monitor. Ale się grało!
0 kudosdenilson   @   11:17, 02.02.2013
Na ładnym sprzęcie ery prehistorycznej grałeś w robale. Ale najważniejsza jest rozgrywka, przednia i dająca wiele radości nawet dziś.
0 kudoslukasrada   @   20:34, 04.02.2013
Pamiętam jak grałem z bratem w armagedon, world party, nawet w 3D i Forts. Taka prostota, fajna rozgrywka, no po prostu - Piękna gra.
Dodaj Odpowiedź