RetroStrefa - Duke Nukem 3D
Balls of steel – ciekawe, ilu tak naprawdę graczy pamięta, skąd pierwotnie wywodzi się ten tekst. Duke Nukem 3D – legenda sama w sobie, jeden z protoplastów gatunku, a już na pewno protoplasta dobrego humoru w grach komputerowych – czy po latach bawi tak samo?
Miałem okazję się przekonać, testując specjalną wersję, przygotowaną pod nową technologię (czyli pod nowe systemy operacyjne). Abstrahując od samej gry, muszę przyznać, iż produkty pochodzące z gog.com zadziwiają swoją niezawodnością na nowszych systemach (zarówno Windows XP jak i popularna „siódemka”). No ale dobra, jak po latach wygląda sama rozgrywka? Czy aby nie straciła na swojej atrakcyjności?
I tak, i nie. W zależności od tego, jak do gry podchodzimy. Wiadomo, w dobie Call of Duty i Battlefielda trudno jest na poważnie brać coś takiego, jak Duke Nukem 3D. Jednak jeśli wyłączymy swój zmysł odpowiedzialny za estetykę, fun okazuje się niemiłosierny. Duke jest idealnym przykładem staroszkolnego FPSa, w którym bardziej chodziło o mashowanie przycisku odpowiedzialnego za strzał, niż krycie się za osłonami i unikanie kul. Bo tu po prostu kul omijać się nie da. Oczywiście jest klawisz odpowiedzialny za poruszanie się w bok (standardowa strzałka służy do obracania protagonistą), ale zapomnijcie, że strzał z chociażby pistoletu posiada swój tor - zamiast tego od razu dostajemy kulą i odejmowane są nam punkty życia.
No właśnie, w grze występują apteczki – relikt przeszłości, który poległ wraz z pojawieniem się pierwszego Call of Duty. Trzeba przyznać, iż są one towarem deficytowym nawet na najniższym poziomie trudności (a tych do wyboru mamy aż cztery). Tym samym dochodzę do dość ważnego w dzisiejszych czasach aspektu – trudność samej gry. Duke Nukem 3D jest cholernie wymagającą strzelanką, w której sejwowanie wykonywać najlepiej co 2-3 minuty (zapomnijcie oczywiście o opcji autosave – to nie te czasy). Wniosek jest prosty – kiedyś gry były trudniejsze. Gdyby w dzisiejszych czasach wypuścić coś tak wymagającego na rynek, w Internecie zaroiłoby się od narzekań, krzyków i wyzwisk w stronę twórców. A przecież kiedyś grałem w to bez mrugnięcia okiem – dzisiaj mam z tym spore problemy.
Technologia przyzwyczaiła nas do celowania myszką, szybkich zwrotów akcji i masy wybuchów. Tu wszystko jest statyczne, a celowanie odbywa się za pomocą klawiatury (nie ma znaczenia pionowe położenie przeciwnika, wystarczy, że przycelujemy go w poziomie). Ale jednak dostarcza masę przyjemności, o ile potrafimy przestawić się na ten „stary” tryb.
Już nie wspominając o licznych żartach, które po tylu latach stały się wręcz legendarne. Duke potrafi podejść do pisuaru i zrobić swoje, zapłacić striptizerce za pokazanie swoich wdzięków, zgnieść pomniejszonego przed chwilą wroga… kurcze, aż łezka się w oku kręci, ile to świetnych rozwiązań zostało w tej grze umieszczonych.
Powiem krótko i bez ogródek – każdy powinien odświeżyć sobie tę pozycję, o ile urodził się w czasach, w których takie gry się serwowało. Nie jestem do końca pewny, czy nowe pokolenie graczy zrozumie ten schemat, może warto się przekonać? Jeżeli wymiękacie, to znaczy, że nie macie jaj ze stali!
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler