The Batman - recenzja. Dobry, lecz niekoniecznie wybitny
Na nowego Batmana czekałem od pierwszego teasera, który ukazał się niemal dwa lata temu. Zajawka oraz następujący po nim zwiastun potrafiły naprawdę mocno oddziaływać na wyobraźnię. Atmosfera w nich była gęsta, dosłownie się z nich wylewała, zapowiadając ciekawe, nastawione na kryminalną opowieść kino noir. Jaki zaś okazał się efekt końcowy całego przedsięwzięcia? Czy możemy mówić o nowej jakości w kanonie filmowym o superbohaterach? A może nowe dzieło Matta Reevesa nie dowiozło oczekiwanego poziomu? O tym przekonacie się w niniejszej recenzji.
Zacznijmy od tego, czym w ogóle jest The Batman. Wizją reżysera na ten film było oparcie się o scenariusz pozbawiony elementów fantastycznych. To kino, które nie stawia na widowiskowość w co drugiej scenie, a toczy się we własnym, powolnym tempie. Nie znaczy to jednak, że nie uświadczymy efektownych ujęć, sekwencji walki czy nasyconych patosem momentów, ale stanowią one raczej urozmaicenie głównego dania, nie będąc same w sobie atrakcją wieczoru. Film Matta Reevesa robi wrażenie przede wszystkim świetną grą głównych aktorów, dobrą (chociaż niczym niezaskakującą) fabułą oraz wybornym wręcz klimatem wydobywającym się z ekranu. Jednocześnie jednak nie ustrzegł się on pewnych niedoskonałości, oraz słabostek.
The Batman rozpoczyna się spokojnie i taki jest praktycznie do samego końca, nie licząc kilku scen walki lub pościgu. Główną osią fabularną jest tu toczone przez duet Batman-Gordon śledztwo nad morderstwami dokonywanymi przez tajemniczego Riddlera. Ogląda się to naprawdę dobrze i to pomimo tego że film praktycznie niczym nie zaskakuje. Nie twierdzę, że brakowało scen ciekawych, zabawnych czy widowiskowych, bo były i takie, ale samej opowieści brakowało efektu "wow". Czegoś, co sprawiłoby, że serce skakałoby jak szalone z napięcia, co kazałoby siedzieć i czekać jak to się skończy. Po prostu nieźle napisany i zrealizowany, ale i przewidywalny scenariusz, do którego można by się przy okazji przyczepić na masę sposobów. Jednocześnie, nowego filmowego Gacka oglądało mi się niesamowicie przyjemnie i szczerze mówiąc, nawet nie poczułem upływu tych niemal 3 godzin, na które składa się ostatnie dzieło Warner Bros.
Pierwszą rzeczą, która wpływa na tak wyjątkowy odbiór produkcji, jest niesamowita atmosfera, jaka towarzyszy nam w trakcie seansu. Gotham to miasto skąpane w ciągłym deszczu, ponure, pełne przestępczości i skorumpowanych służb, dbających wyłącznie o swoje interesy. Okazjonalne sceny humorystyczne, sekwencje walki czy pościgów stanowią ledwie urozmaicenie niesamowicie zrealizowanego kina w klimacie noir, w którym zanurzamy się od samego początku. Jest mrocznie i niepokojąco, bo i opowieść do lekkich nie należy. To rozegrana na spokojnie, ale konsekwentnie dążąca do swego, intensywna kryminalna historia. W tym wszystkim bardzo dobrze wypada grany przez Roberta Pattinsona Batman - wpisany idealnie w klimat filmu.
Bardziej kameralne podejście do opowieści o Mrocznym Rycerzu doprowadziło do stworzenia najlepszego Batmana, jakiego dane było nam oglądać na srebrnym ekranie. Duża w tym zasługa idealnie wchodzącego w buty Gacka Pattinsona, który doskonale się odnalazł w swojej roli. W każdej scenie daje z siebie 100% i zależnie od potrzeby, robi swoje i stanowi dla mnie w zasadzie kwintesencję wczesnego Nietoperka. Gdy będzie się z kimś bić, jest bezlitosny i gotów praktycznie na wszystko, poza zabiciem delikwenta, rzecz jasna. Ale zatłuczenie do nieprzytomności całej bandy to dla niego żaden problem. Jest odpowiednio brutalny w ramach swojego limitu, a ponadto mimo niecałych 2 lat służby w Gotham, już odnalazł się jako żywy symbol, który wprawia w strach. Oczywiście, policja czy politycy mu nie ufają, lecz nie przeszkadza to zamaskowanemu miliarderowi w walce o sprawiedliwość i pomaganiu potrzebującym.
Na miejscu zbrodni i w trakcie śledztw jest skupiony, opanowany i kalkulujący wszystko na zimno. W końcu też uczestniczy bezpośrednio z Gordonem i resztą GCPD w śledztwach, rozwiązuje zagadki, analizuje wszelkie fakty i wymienia się spostrzeżeniami czy to z Alfredem, czy z Gordonem. W końcu! Najlepszy detektyw świata nie tylko z nazwy, ale i "z zawodu". To właśnie przedstawienie Batmana jako skrytego w cieniu, mrocznego, milczącego, ale i bezlitosnego w bezpośrednim starciu oraz opanowanego i genialnego we wszystkich innych sytuacjach sprawiło, że jest tak przekonujący w tym filmie. Świetna robota Pattinsona, który jest po prostu najlepszym Mrocznym Rycerzem, jakiego dane nam było widzieć.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler