A ja dla odmiany słysząc porównania do Black Flag, nie mam dobrych skojarzeń. Dla mnie to była świetna gra piracka, ale kiepskie AC - Edward miał co prawda bycie asasynem w genach, ale został nim z przypadku i dalej był bardziej piratem, niż skrytobójcą - duża część gry polega przecież na realizacji jego marzeń jako wielkiego korsarza. Przez te wszystkie części konflikt Asasynów z Templariuszami rozmieniono na drobne i nadźgano masą pierdół. Nie spodziewałbym się, że to kiedyś napiszę, ale jako asasyn zdecydowanie bardziej pasował mi wnuk Edwarda - bucowaty Connor - niż on sam. Dlatego też mam nadzieję, że w Origins będzie dużo więcej o samym bractwie (w końcu chronologicznie to dużo wcześniejsze dzieje, niż nawet AC1), a wątek współczesny wreszcie zostanie poważnie potraktowany, bo to, co się działo już bez udziału Desmonda, było po prostu żenujące.