Growy biznes jest chyba jednym z niewielu, który niemal notorycznie serwuje klientom niedokończone produkty, w dodatku po dość wysokich cenach, a nawet zachęcając do tzw. preorderów, co już jest szczytem bezczelności, zważywszy, że to po prostu forma nieoprocentowanego kredytu dla dewelopera. Sytuacja, w której nowa gra już w chwili premiery wymaga "łatania" jest całkowitą kompromitacją, zwłaszcza jeśli powtarza się regularnie. Firma, która dopuszcza się takich praktyk powinna zostać zbojkotowana, tymczasem w growym świecie "łatanie" stało właściwe "normą" i nikogo nie dziwi. Patrząc z dystansu jest rzeczą zdumiewającą, że ktoś w ogóle daje się na to nabierać, mimo że wcześniej został de facto oszukany (często kilkakrotnie) kupując wadliwy towar. Paradoksalnie najlepiej kupować gry gdzieś w rok po premierze, wtedy są już primo - "połatane", secundo - uzupełnione o "dodatki" sztucznie wycięte w chwili premiery, tertio - znacznie tańsze.
Trudno mieć nadzieję na uczciwość producentów, dla których liczy się przede wszystkim zysk. Jednak my konsumenci powinniśmy wreszcie uznać za pewnik, że 75% gier w chwili premiery to w rzeczywistości wersje "beta", a w skrajnych przypadkach nawet "alfa". Kto chce, niech za to płaci, ale niech potem nie ma pretensji, gdyż trudno oczekiwać cudów jak się kupuje od kogoś, o kim wiadomo, że już wcześniej nie raz oszukiwał.