Ja bym chciał, żeby skołowali mu dobre życie. Żona, trójka dzieci, jakaś odległa spokojna planeta. Chłop się nalatał po całym wszechświecie. Kilka razy prawie zginął, raz zginał, ale go wskrzesili, rozwalił kilka planet, skopał tyłki tylu wrogom, że Salarianie pewnie nie umieją do tylu liczyć, a oni go na pewno uśmiercą... Szkoda gościa.