RetroStrefa - Mass Effect: Andromeda - jak się gra 5 lat po premierze?
Rozgrywka, która bawi
Pod względem rozgrywki mamy do czynienia z najlepszym Mass Effectem. Nie zmienił tego ani upływ czasu, ani zeszłoroczne wydanie Trylogii Sheparda w ramach Legendary Edition. Wszystko tu jest na swoim miejscu. Strzelanie jest przyjemne, a zadawane przez nas obrażenia zależą tak od miejsca, w które ostrzeliwujemy wroga, jak i od tego jakiej amunicji użyjemy, jakiej spluwy i z jakiego dystansu. Mamy zdobywanie zasobów w trakcie eksploracji lokacji, które możemy użyć do craftingu lepszych przedmiotów.
Kolejną rzeczą jest otwartość świata, co ponownie przypomina nieco Inkwizycję, ale za to możemy śmigać po odkrytych planetach w Nomadzie, czyli przeznaczonym do tego pojeździe. I raz jeszcze, jest to lepsze doświadczenie niż jazda w Mako w „jedynce” (również tym w LE). Jest szybszy, mniej zawodny oraz rzadko wpadający w dziury. Do tego postarano się też, by Ryder był postacią bardzo mobilną, zdolną do robienia długich sprintów oraz poruszania się bardziej wertykalnie niż kiedykolwiek dzięki jetpackowi. Upłynnia to eksplorację, a przy okazji sprawia, że walka jest dynamiczna, jak nigdy wcześniej w serii. Szczególnie bawią także oddane nam możliwości rozwoju naszego protagonisty. ME 1-3 stawiały na rozwój jednej klasy. W Andromedzie nic nie jest stałe. Możemy jednocześnie rozwijać każde z drzewek rozwoju, tj. umiejętności walki, biotyki oraz technologii; oraz dobierać pożądane skille w ramach tzw. profilów, pomiędzy którymi możemy się przełączać i tworzyć własne ulubione zestawy destrukcji. Biotyk mogący posłać do walki drona? Jasne! Grenadier pomagający sobie przyciąganiem wrogów, by zmiażdżyć ich z bliska? Proszę bardzo! A może po jednym z każdego drzewka? Możliwości jest dużo i nie jesteśmy w ogóle ograniczani w kwestii doboru czy użycia skilli, które są również po prostu bardzo fajne zaprojektowane, korzystanie z nich jest satysfakcjonujące, a do tego są efektowne oraz efektywne.
Techniczny kogel-mogel
Stan techniczny Andromedy na 2022 rok jest… niezły. Nie dobry, ani nie zły, a po prostu niezły. Zarówno w wersji PC, jak i PS4 zdarzały się głupie błędy, typu postać utknęła w budynku, pojazd zatopił się w skale, NPC-e gdzieś sobie szły i teleportowały się potem kilka kroków w tył, bo stwierdziły, że lepiej było tam stać, czy coś. Nic naprawdę psującego doświadczenie, ale takich bugów oraz im podobnych jest całkiem sporo i nadal zdarzają się co jakiś czas, co nieraz również potrafi zirytować. Graficznie zaś jest… dziwnie. Niektóre tekstury bez względu na wersje zdają mi się być nieco rozmazane oraz takie nijakie. W wielu miejscach ME3 bije na głowę Andromedę w tej kwestii. Inną sprawą są wybrane projekty lokacji, wnętrza baz, statków kosmicznych oraz podziemnych krypt. Te wyglądają świetnie i zdecydowanie mogą się podobać. To wszystko sprawia, że Andromeda jest dosyć nierówna graficznie. Momentami cieszy oko, by po chwili uderzyć nas w twarz przeciętnymi teksturami. To oraz wspomniane na początku problemy techniczne, z jakim zmagało się BioWare na premierę wydaje mi się dobrze udowadniać jak bardzo Frostbite nie nadaje się do dużych gier RPG. Popatrzcie na taki Unreal Engine 3 i jak przełożył się na wygląd ME3. Przy tym silnik od EA na kilometr wali mi pewną tekturowością.
Podsumowanie
BioWare samo nie wiedziało co chciało wyegzekwować w temacie Andromedy. Nowa galaktyka = ogrom możliwości na rozwój uniwersum, prawda? No niestety. Historia (mimo, że w sumie przyjemna) jest bardzo przyziemna w porównaniu do Trylogii, w wielu miejscach czerpiąc również z poprzednich gier Kanadyjczyków, a do tego została skrzywdzona przez brak porządnego dużego DLC (sama końcówka to w zasadzie cliffhanger pod dodatek skupiający się na Quarianach) albo nawet i paru, które być może mogłyby podnieść Andromedę na nowy poziom i uczynić ją jeszcze lepszą. Brak tu porządnego uderzenia na koniec. Nie ma walki o losy galaktyki czy misji samobójczej, a jedynie bitwa o znacznie mniejszej skali, która może się podobać… ale rozpamiętywać tego na wzór finałów z ME 1-3 nie będziemy.
Czy warto w końcu dać Andromedzie szansę w 2022 roku? Według mnie tak. Moja ocena po tych 5 latach jest taka, że to nadal bardzo dobra gra, która jednak nieco skrzywdzona została przez doczepienie do jej tytułu marki Mass Effect. Po prostu nie ten poziom patosu. Opowieści ewidentnie brakuje tego czegoś, co sprawiłoby, że pomimo kiepskiego stanu technicznego można by przypiąć jej łatkę epickiego widowiska. To naprawdę fajna i wciągająca produkcja, która robi coś "swojego" w ramach całego cyklu. Jest tu świetny gameplay, całkiem ładna w wielu momentach grafika, dialogi często podlane charakterystycznym dla BioWare humorem, ciekawa opowieść od 3 aktu oraz z fajnie rozwijające się relacje z towarzyszami. Obecny stan techniczny jest jak najbardziej do przełknięcia. Jedyne co, to zalecam zacisnąć zęby i przetrzymać pierwsze godziny względnej nudy, bo potem cały projekt przeradza się w coś naprawdę fajnego. W skali 1-10 wystawiłbym Andromedzie mocne 7/10. Dobra gra, ale niekoniecznie dobry Mass Effect, a przynamniej nie taki, jakiego znamy z przygód Sheparda. Mimo wszystko, jako fan serii, gorąco polecam każdemu niezdecydowanemu dać tej odsłonie drugą szansę. Zasługuje na to!
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler