Zanim doczłapiemy się do NBA, czeka nas m.in. wątek miłosny, pojawienie się byłego menadżera, persona non grata w koszykarskim świecie, a także historia zbyt ambitnego ojca, byłej gwiazdy, pretendenta do najlepszej lokaty w drafcie. I są to bardzo fajne urozmaicenia, pokazujące się przede wszystkim w przerywnikach filmowych – pozwalają na chwilę rozluźnienia między kolejnymi spotkaniami.
W „dwudziestce jedynce” uwidocznił się także problem, który został właściwie stworzony na własne życzenie twórców, nękający markę od kiedy można było kupować punkty VC. I nie jest to formuła „pay-to-win”, jak wiele osób sugeruje m.in. bombardując negatywnymi recenzjami NBA 2K21 na Metacritic czy Steam, ale pewna nieuczciwa praktyka innych graczy, stosowana za przyzwoleniem Visual Concepts i 2K Games. Już od pierwszego dnia w Parku biegały osoby z overallem sięgającym 90 punktów, których nabicie normalnie zajęłoby pewnie z pół roku, a oni po prostu kupili sobie odpowiednią ilość wspomnianych VC Points, co pozwoliło im stworzyć chodzące maszyny do rzucania punktów. I niestety, jeśli trafiasz na takiego gentlemana w przeciwnej drużynie, to biada Ci i twojemu alter-ego z siedemdziesięcioma punktami.
Bez zbędnego rozwodzenia się, bo kluczowe kwestie podjąłem w recenzji NBA 2K20, którego kontynuacja jest wierną kopią. Jeśli masz poprzedniczkę, proszę Cię, nie wydawaj pieniędzy na tegoroczną odsłonę. Chyba że nie masz co z nimi robić. Ale nawet w tym przypadku nie daj zarobić 2K Games na czymś, co w istocie powinno wyjść jako sezonowa aktualizacja – co zresztą zrobiło Konami z nową częścią eFootbal PES.
We wspomnianym tekście napisałem we wstępie, że „jeśli deweloperzy nie zaoferują czegoś w przyszłorocznej odsłonie, może być krucho”. I spełniło się – jeśli ta odsłona marki NBA 2K ma mieć jakikolwiek sens, to chyba tylko na konsolach nowej generacji, które zadebiutują – przynajmniej Xbox – w listopadzie. Ale o jakości produktu dedykowanego nowym sprzętom przekonamy się za jakiś czas. Na teraz – spory zawód i śmiech wydawcy w twarz fanów.
Przeciętna |
Grafika: Oprawa wizualna to 1:1 poprzedniczka. Ta była już wtedy w porządku. Cieszy na pewno wysoki poziom animacji postaci, jednak nic więcej. |
Dobry |
Dźwięk: Ścieżka dźwiękowa, jak w każdej poprzedniej grze z serii NBA 2K, to kilkadziesiąt kawałków dobranych z czołówek list "top rap" i "top R&B". Trudno się tym zawieść. |
Okropna |
Grywalność: Nowy mechanizm rzucania jest nieintuicyjny i zbyt trudny, wygląda jak wyjęty z edycji na konsole nowej generacji - zupełnie bez ładu i składu, tylko po to, żeby gracze nie myśleli, że za 60 dolarów kupują część z zeszłego roku. Co w istocie robią. |
Okropne |
Pomysł i założenia: Mimo iż poprzedniczki nie rozwijały się specjalnie efektownie, to czuć było pewien wiatr zmian. Jednak NBA 2K21 jest ordynarnym skokiem na kasę fanów. |
Dobra |
Interakcja i fizyka: Nic nowego w tej części. |
Słowo na koniec: NBA 2K21 na PC-ty i Xboksa One oraz PlayStation 4 nie zasługuje na miano pełnoprawnej odsłony. To powinna być sezonowa aktualizacja - i to, patrząc na charakter zmian, darmowa. Bowiem oprócz składów niewiele jest tutaj autorskich elementów. |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler