Zacznijmy od tego, że wątek fabularny Sniper: Ghost Warrior 3 potraktowano po macoszemu. Historię podzielono tu na dwie części. Pierwsza to misja pokojowa, w ramach której główny bohater tytułu, Jonathan North, stara się zażegnać narastający konflikt zbrojny w Gruzji. Przebywający tam żołnierze z USA oraz Rosji nie bardzo mogą się dogadać, a my musimy zrobić coś, aby nie skończyło się to otwartą wojną. W tym celu realizujemy przeróżne zadania, pomagamy czasem ruchowi oporu i takie tam. Druga część fabuły dotyczy brata protagonisty. Zaginął on dawno temu i podobno przebywa gdzieś w okolicy.
Całość nie byłaby zła, gdyby nie napisano jej na kolanie. Po pierwsze wątek związany z naszym rodzeństwem prawie w ogóle się nie rozwija. Po każdej misji jest jakieś tam krótkie nawiązanie do tejże sprawy, ale przez długi czas kwitowane jest tym, że nie mamy czasu aby się nią zająć. Dopiero pod koniec się to zmienia, pozytywnie wpływając na produkcję, ale wtedy już nie bardzo jest co ratować.
Misje przygotowane w ramach pierwszej historii, tej z konfliktem, nie są szczególnie porywające. Przed każdą oglądamy krótki przerywnik, otrzymujemy garść detali i początkowo nie jest źle. Opowieść potrafi nawet zaangażować, ale na dłuższą metę robi się nudnawo. Prawie za każdym razem korzystamy bowiem z tego samego schematu. Musimy dotrzeć we wskazane miejsce, znaleźć dobry punkt do ostrzału, zlikwidować cele i uciekać. Urozmaiceniem są zadania polegające na ekstrakcji albo pomaganiu rebeliantom, jest ich jednak mało. Zdecydowanie zbyt mało. Otwarty świat gry pozwoliłby na opracowanie znacznie bardziej rozbudowanych zleceń.
Po owym świecie poruszamy się albo na piechotę albo za pomocą pojazdu. Co jakiś czas natrafiamy na jakiś znak zapytania, a wówczas możemy pobawić się chwilę w tropiciela. Znaki skrywają najczęściej niestety wyłącznie jakieś zwłoki. W ich okolicy jest albo walizka, albo portfel – po prostu coś, co możemy przeszukać, celem zdobycia dodatkowych funduszy. Ubolewam nad tym bardzo mocno, albowiem także w tym przypadku twórcy mogli zrobić coś więcej. Na potrzeby Sniper: Ghost Warrior 3 przygotowano bowiem system dochodzenia przypominający ten, którym dysponował Geralt z trzeciej odsłony cyklu Wiedźmin oraz Aloy z Horizon: Zero Dawn. Szkoda, że Jonathan robi z niego najczęściej użytek do tego, aby znaleźć jakąś pierdołę.
Choć w obliczu powyższego zwiedzanie świata nie ma większego sensu, na piechotę sprawia sporo przyjemności. Głównie ze względu na to, że twórcom udało się przygotować wiele ciekawych i charakternych miejscówek. Na Boga! Nie jeździcie jednak samochodem. Skubaniec nie jeździ, ale pływa. Potrafi się też bezsensownie zablokować, co tylko frustruje miast przyjemność sprawiać. Znowu był potencjał, ale znowu go nie wykorzystano… albo inaczej, wykorzystano połowicznie.
Otwarty świat sprawia, że całkiem dowolnie możemy realizować zlecone nam zadania. Twórcy nie narzucają nam stylu zabawy (są w sumie trzy), oferując swobodę. Miało to być w założeniu coś a’la Far Cry: dostajemy robótkę, dojeżdżamy do celu, a tam zaczynamy od przeskanowania otoczenia i wybrania sposobu podejścia. Jeśli zdecydujemy się na walkę snajperką, faktycznie możemy spróbować ostrzału z tej lub tamtej strony. Gorzej jeśli ktoś woli podejście z wykorzystaniem karabinu szturmowego albo cichej eliminacji. Karabin jest bowiem mocno nieskuteczny, a jeśli chodzi o skradanie występują problemy z zasłonami, przenikającymi się elementami itd. Przez to ostatnia metoda także nie jest najlepsza. Zostaje snajperka.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler