Sama gra zachęca nas do korzystania z różnych stylów. Przykładowo, Wild Dancer skuteczny jest w starciu z wieloma przeciwnikami, ale gdy już walczymy 1 na 1, to warto przerzucić się na Swordsmana czy Brawlera. Niestety, przeskakiwanie pomiędzy technikami walki nie należy do najpomyślniej zrealizowanych funkcji. Nie da się tego zrobić płynnie w trakcie wykonywania kombosów, więc gdy już rozpoczniemy nasz dziki taniec z kataną, musimy się zatrzymać, przerywając ataki, i dopiero wówczas damy radę przerzucić się na walkę pięściami albo przy użyciu pistoletu. Całość działa dość topornie i widać tutaj naleciałości sprzed lat. Szkoda, że twórcy nie zdecydowali się poprawić tego elementu, bo bez wątpienia to największy minus gry. Będzie kłuł po oczach i irytował tym bardziej, jeśli wcześniej graliśmy chociażby w Ghost of Tsushima, w którym podobne mechanizmy działają dużo płynniej i bardziej naturalnie.
Całe szczęście, że pomimo opisywanych niedociągnięć walki są angażujące, a starcia z bossami potrafią przyspieszyć bicie serca. Jednak i tutaj muszę trochę ponarzekać, bo niektórzy z „szefów” zbyt bardzo przypominają gąbki na ciosy – to nic nowego w starszych grach, a i nawet takie Elden Ring pod tym względem potrafiło irytować, ale warto o tym wspomnieć. Deweloperzy idą w ten sposób na łatwiznę i choć walki faktycznie potrafią być ciekawe, przez wysoką wytrzymałość przeciwnika ciągną się trochę za długo. Lekarstwem jest zmniejszenie poziomu trudności, wtedy boss ma co prawda mniejsze HP, ale wyzwanie staje się jednocześnie mniejsze.
Finalna ocena Like a Dragon: Ishin! będzie zależna od tego, czy podchodzimy do gry jak do remake’u czy całkowicie nowego tytułu. W tej drugiej roli produkcja spisuje się średnio, bo widać, że to tylko trochę przypudrowany produkt sprzed dobrych kilku lat, z wszystkimi technicznymi ograniczeniami, jakie wówczas trapiły branżę gier wideo. Jeśli jednak ocenimy Ishin! jako niezbyt rewolucyjny remake, a zrazem nastawimy się na klasyczny gameplay w stylu Yakuzy z czasów początków ubiegłej generacji, to nie powinniśmy mieć powodów do narzekań. To udany projekt, z ciekawą i angażującą historią, a także świetnie oddanym klimatem, będącej na skraju kulturalnej i obyczajowej rewolucji Japonii. Nie sposób nie docenić też klimatycznego i bogatego w liczne atrakcje miasta Kyo, gdzie w razie chęci można spędzić długie dziesiątki godzin, biorąc udział w tańcach, walkach kogutów czy po prostu chłonąc japoński klimat i styl tworzenia gier. Polecam, choć nie każdemu.
Dobra |
Grafika: Graficznie jest nieźle, ale nie oczekujcie oprawy na miarę 2023 roku. |
Dobry |
Dźwięk: Udźwiękowienie po prostu jest i spełnia swoje zadanie. |
Dobra |
Grywalność: Jeśli lubicie rozgrywkę w stylu gier Yakuza, poczujecie się jak w domu. Jeśli poprzednie części was nie przekonały, nawet nie zerkajcie na Ishin! |
Przeciętne |
Pomysł i założenia: Chciałoby się większej ilości zmian w remake. |
Przeciętna |
Interakcja i fizyka: Fizyka gry jest nieco toporna i gołym okiem widać, że nie jest to współczesny produkt. Nie jest to ogromny minus, ale trzeba mieć na uwadze pewne ograniczenia. |
Słowo na koniec: Like a Dragon: Ishin! to tylko przyzwoity remake, ale zarazem dobra klasyczna Yakuza, o ile nie przeszkadzają nam techniczne ograniczenia i naleciałości, wynikające z wieku projektu. |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler