Blasphemous (PC)

ObserwujMam (1)Gram (0)Ukończone (0)Kupię (0)

Blasphemous (PC) - recenzja gry


@ 29.09.2019, 09:41
Adam "Dirian" Weber
Chwalmy Słońce!

Początkowy entuzjazm gaśnie w kolejnych godzinach.

Pisanie, że jakaś gra jest inspirowana cyklem Dark Souls, jest już na tyle powtarzalne, że aż nudne. Blasphemous bardzo wiele czerpie z serii od From Software, więc nie sposób tego porównania uniknąć. Czy jednak oferuje coś więcej?

Okej, wyjaśnijmy sobie na wstępie, że te inspiracje dotyczą głównie settingu gry i systemu walki. Jest mrocznie, demonicznie i na swój sposób unikatowo - z nawiązaniem do religii. Wcielamy się w Pokutnika (The Penitent One), który wyrusza na... w sumie to po prostu próbuje oczyścić świat z demonów... w pojedynkę. Fabuły jako-takiej tutaj nie uświadczycie, ale są bardzo ciekawe, niesamowicie klimatyczne lokacje - tyle samo dobrego można powiedzieć o projektach przeciwników, szczególnie bossów. To wszystko Blasphemous robi świetnie.

Im dalej, tym jednak gorzej. Blasphemous est platformówką (metroidvanią?) w pikselowym 2D. To właśnie ta wspomniana różnica względem Soulsów. Bliżej grze studia The Game Kitchen do chociażby świetnego Dead Cells. Niestety, Blasphemous nie jest tak dobrą grą.

Jako Pokutnik wyruszamy na wyprawę, co sprowadza się do czyszczenia kolejnych plansz z demonów i popychania naszej wątpliwie interesującej przygody do przodu. Schemat jest prosty - eksplorujemy pokaźną i całkiem różnorodną mapę, po drodze wyrzynając wszystko co się rusza. System walki jest prosty - machnięcie mieczem, blok, unik. Z czasem rozwijamy nowe umiejętności i robi się ciekawiej, ale tylko na krótką metę. Mechanizm walki okazuje się bowiem dość drewniany i niezbyt satysfakcjonujący - brakuje mu głębi. Czegoś, co zachęcałoby do wyżynania demonów. To poważny zarzut, bo giniemy tu często, odradzając się przy wcześniejszym punkcie zapisu. W tym samym momencie odradzają się też ubici wcześniej wrogowie, a my musimy odzyskać rzucone kilka plansz dalej ciało.

Giniemy nie tylko w wyniku przegranego starcia, ale czasem bezsensownie - a to wpadniemy do jakiejś dziury, a to jakaś upierdliwa pułapka spadnie nam na łeb, innym razem przeszkodzi "drewniany" sposób poruszania się bohatera. To kolejny irytujący element - Pokutnik porusza się wolno, trochę jak zmęczony życiem ogr ciągnący za sobą ogromną maczugę. A że łażenia jest tutaj dużo, już po 2-3 godzinach zabawy ma się gry lekko dosyć. Brakuje dynamiki znanej z lepszych przedstawicieli gatunku - jak wspomniane Dead CellsOri and the Blind Forest czy tym bardziej Cuphead.

Blasphemous nie oferuje też zbyt wiele w kwestii rozbudowy bohatera - pomijając wspomniane wcześniej nowe skille, nie ma tu różnorodnych broni czy ekwipunku. Praktycznie całą grę przechodzimy z jednym mieczem, który trochę usprawniamy. Z urozmaiceń pojawiają się modlitewniki, dające nowe moce, czy elementy różańca, przy pomocy których podbijamy statystyki bohatera. Znajdujemy też relikwie, pozwalające zajrzeć do sekretnych pomieszczeń na mapie. Niby jest tego sporo, ale jakieś takie to nijakie - sam wolałbym znaleźć nowy świecący miecz czy inny przecinak, który zwiększy mi frajdę z masakrowania poczwar.

Walka z przeciwnikami czerpie trochę z gier soulsowych - zachowania większości wrogów trzeba się nauczyć, bo inaczej dostaniemy bęcki. Tyczy się to szczególnie bossów dysponujących szerszym wachlarzem zagrań - bywają oni naprawdę uciążliwi, ale też ubicie ich daje niemało satysfakcji. Nie ma ich jednak zbyt wielu.

W ostatecznym rozrachunku Blasphemous broni się przede wszystkim mocnym, mrocznym klimatem i fajnie zaprojektowanymi tłami. Grając ma się jednak wrażenie, że twórcy źle rozdysponowali czas lub zabrakło im środków, przez co ucierpiał gameplay. Ociężały, nieprzyjemny sposób poruszania się Pokutnika i - mimo początkowych zachwytów - mało emocjonująca walka, to zbyt poważne zarzuty, gdy mówimy o metroidvani. Nie jest źle, ale nie jest też dobrze. Czyli: przeciętna gra.


Długość gry wg redakcji:
15h
Długość gry wg czytelników:
nie podano

oceny graczy
Dobra Grafika:
Świetnie zaprojektowane tła plansz robią wrażenie i są szalenie klimatyczne.
Przeciętny Dźwięk:
Coś tam sobie gra, ale nie zapada w pamięć.
Przeciętna Grywalność:
Gdyby Pokutnik nie był taką łamagą, a walka była bardziej emocjonująca - byłoby nieźle. Jest jednak inaczej.
Dobre Pomysł i założenia:
Ciekawy pomysł, ale nie każdy tytuł okazuje się sukcesem.
Przeciętna Interakcja i fizyka:
Toporne sterowanie postacią to duży minus.
Słowo na koniec:
Z reguły co roku dostajemy jedną, dwie, może trzy pikselowe perełki. Blasphemous na wstęp do tej kategorii nie ma jednak najmniejszych szans.
Werdykt - Przeciętna gra!
Screeny z Blasphemous (PC)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?