Pierwsze DiRT Rally było objawieniem na rynku gier rajdowych. Tak dobrego reprezentanta gatunku nie było od 2004 roku, czyli premiery kultowego wśród rajdowych masochistów Richard Burns Rally. Brytyjczycy z Codemasters początkowo opublikowali grę w Early Access na Steam, by następnie przez kilka miesięcy rozwijać go nową zawartością i realizować wskazówki ze strony fanów. Koniec końców, wyszedł projekt bliski perfekcji, do którego regularnie co jakiś czas powracam.
Nieco znienacka, Mistrzowie Kodu zapowiedzieli niedawno DiRT Rally 2.0. Spodziewaliśmy się, że będzie więcej i lepiej, jak na porządną kontynuację przystało. Tuż po premierze gry okazuje się, że nie jest ani lepiej, ani tym bardziej więcej. "Dwójka" wydaje się być za to brzydkim (dosłownie i w przenośni) skokiem na kasę.
Jako że sam spodziewałem się nowej jakości, już start w pierwszych wyścigach skutecznie rozwiał moje wątpliwości. System prowadzenia pojazdów z DiRT Rally 2.0 nie wydaje się być wcale lepszy od odpowiednika z "jedynki". Na samym początku kampanii twórcy rzucili mnie na mokry asfalt, co było największym błędem z ich strony – to zdecydowanie najgorzej odwzorowana nawierzchnia. Samochód ślizga się tutaj jak po maśle niezależnie od jego ustawień i dobranych opon, zupełnie nie czuć jego ciężaru, a szpetnie wyglądające kałuże, jakby z ubiegłej generacji, wcale nie poprawiają mi humoru. Coś poszło wyraźnie nie tak, a przecież pierwsze wrażenie to często połowa sukcesu.
Na szczęście gdy wjechałem na trasy szutrowe, złe wspomnienia zostały nieco złagodzone. Na tej nawierzchni fizyka gry działa zdecydowanie lepiej – ma się wrażenie, że koła faktycznie walczą z nierówną, wyboistą i sypkim podłożem. Wchodząc w ostry zakręt, niemal czujemy jak drobinki piasku pod kołami naszej rajdówki ocierają się o siebie i wchodzą nam między bieżnik. Czy jest lepiej niż w pierwszym DiRT Rally? Jak dla mnie kwestia mocno dyskusyjna, ale jednocześnie dość ciężka do perfekcyjnego ocenienia z punktu widzenia osoby grającej z wykorzystaniem pada.
Wracając jeszcze do asfaltu, da się po nim jeździć – ale musi być suchy. Jeśli czarna nawierzchnia nie jest pokryta kałużami, śmiganie po niej to czysta przyjemność. Wtedy faktycznie czujemy, że auto trzyma się nawierzchni, czuć tarcie i niemal smród palonej gumy ocierającej o szorstki asfalt, szczególnie gdy wejdziemy w drift. Ponownie – jest ok, ale czy lepiej niż poprzednio? Nie byłbym tego taki pewien. Wiem natomiast, że zachowanie samochodu na mokrym asfalcie to jakieś nieporozumienie.
Osobiście zawsze byłem wielkim fanem rajdu Szwecji. Ściganie się na ośnieżonych trasach to coś unikatowego i niepowtarzalnego. Na tyle, że w DiRT Rally 2.0… zabrakło wyścigów na śniegu. A były przecież w "jedynce", były w starszych Colinach. Dlaczego ich zatem nie ma? Być może kiedyś zostaną dodane.
I tym samym przechodzimy do kolejnego minusa DiRT Rally 2.0. Otóż gra wydaje się być wybrakowana z zawartości. Samochodów jest całkiem sporo, około 60 z tego co pamiętam. Są auta z różnych kategorii, także klasyki, a więc nie ma na co narzekać. Tym bardziej, że faktycznie większość fur zachowuje się inaczej i każdego pojazdu trzeba się uczyć na nowo – szczególnie gdy gramy bez włączonych wspomagaczy. Po czasie okazuje się jednak, że brakuje tras.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler