
W ostatniej dekadzie gry RPG stawały się coraz łatwiejsze, mniej rozbudowane i bardziej liniowe. Twórcy często bronili się tym, że chcą dostarczać nam bardziej kinowe doznania i dlatego zrezygnowali z wyborów moralnych oraz rozbudowanego rozwoju postaci. Wygłodniałym bardziej klasycznych doznań graczom na szczęście z pomocną przychodzą deweloperzy niezależni. Jednym z nich jest studio Larian, słynące z wyśmienitego cyklu Divinity.
Opisywany dziś przeze mnie projekt zatytułowano Divinity: Original Sin II i, jak sama nazwa wskazuje, stanowi on kontynuację, choć nie bezpośrednią, pierwszej części tegoż cyklu - tej, którą w Polsce wydała firma CDP. Dwójki niestety nikt nie dystrybuuje, a ponadto Larian nie przygotował jej polonizacji (więcej na temat fanowskiej w tym miejscu). Mamy zatem do czynienia z wydaniem po angielsku. Czy to oznacza automatyczną dyskwalifikację gry? Jeśli nie znacie języka m.in. Brytyjczyków, to możecie mieć problem ze zrozumieniem pełnej niuansów historii, ale nie ma sensu się poddawać. Sporo na pewno zrozumiecie, a wskazówki co do samych zadań znajdziecie w naszym poradniku.
Niezależnie od tego czy brak polonizacji uznacie za wadę czy nie, wiedzcie że Divinity: Original Sin II to jedna z najlepszych gier RPG, jakie kiedykolwiek zadebiutowały na rynku. Piszę to z pełną odpowiedzialnością i po przebrnięciu przez produkcję na wszystkie możliwe sposoby. Co ciekawe, zrobiłbym to raz jeszcze, tak wyśmienity i rozbudowany świat przygotowali deweloperzy. Jest on na tyle bogaty, że każde podejście oferuje coś innego i unikatowego.
Pod względem fabularnym, najnowsze przedsięwzięcia studia Larian to prawdziwy majstersztyk. Ogólne założenia historii nie są jakieś strasznie zagmatwane, ale mimo stosunkowo prostej narracji, podczas brnięcia do finału kilkakrotnie natrafiamy na zaskakujące zwroty akcji. Co jednak ważniejsze – bo w samą fabułę nie chciałbym się zbytnio wdawać – praktycznie każde zadanie zrealizować można na wiele różnych sposobów. Czasem nawet najprostsze decyzje mogą mieć daleko idące konsekwencje, kończące np. żywot jakiegoś członka naszej drużyny (dlatego często zapisujcie stan zabawy).
Historia w grze wrzuca nas w jedną z sześciu predefiniowanych postaci (Fane, Red Prince, Lohse, Ifan ben Mezd, Beast lub Sebille), ewentualnie możemy wykreować własnego herosa od zera, a potem poznać losy wspomnianej szóstki, wybierając ich na członków prowadzonej drużyny. Co ważne, kompania nie jest z nami permanentnie związana. Poszczególne persony mogą nas opuścić w zasadzie w dowolnym momencie, jeśli nie będziemy ich traktować z szacunkiem. W takiej sytuacji pozostaje skorzystać z pomocy najemników, choć wówczas część wątku niestety tracimy.
Niezależnie od dokonanego wyboru, trafiamy pod pokład potężnego statku pełnego magistrów. Ci, ze względu na to, że korzystamy z magii, nie są wobec nas zbyt przyjaźnie nastawieni. Szczęściem w nieszczęściu jest pojawienie się tajemniczej kobiety, niejakiej Windego. Powoduje ona spore zamieszanie, doprowadzając do tego, że jednostka finalnie rozbija się u wybrzeży niewielkiej wyspy, na której znajduje się więzienie Fort Joy. Tam powoli zaczynamy poznawać nasze przeznaczenie. Więcej nie napiszę, choćbyście mnie torturom poddali. Historię opracowaną na potrzeby Grzechu Pierworodnego II trzeba poznać samodzielnie.
Mimo że fabuła jest bardzo ważna, równie istotna jest mechanika rozgrywki. Jak wspomniałem, nowe Divinity oddaje hołd klasycznym grom RPG sprzed lat. Twórcy na potrzeby projektu przygotowali więc rozbudowany system rozwoju głównego bohatera, odgrywające istotną rolę dialogi, a także turowe pojedynki, wymagające czegoś więcej niż refleksu oraz odpornego na szybkie wciskanie przycisków palca. Początkowo całość może przytłoczyć, ale już po kilku godzinach na pewno docenicie kunszt osób odpowiedzialnych za produkcję. Co istotne, poziom skomplikowania wcale nie jest odwrotnie proporcjonalny do jakości oprawy audi-wizualnej. Ta, choć względnie skromna, jest naprawdę w porządku, o czym za moment.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler