Dalej przechodzimy już do menu głównego. Tu kolejne drobne novum w postaci kształtu „menu” zaczerpniętego także z Baldur’s Gate 2. Potem rozpoczynamy grę i następna nowość: dzięki Overhaul Games nie musimy już tworzyć własnoręcznie alter-ego, a możemy sobie wybrać jednego z licznych, z góry już przygotowanych herosów. Ale któż by wyzbył się przyjemności samodzielnego kreowania herosa?
Nikt, a nikt, w końcu to od zawsze było wielkim smaczkiem Wrót Baldura. Jeśli czytaliście zapowiedzi wiecie, co takiego zgotowali twórcy w tej materii. Najdrobniejszą kwestią jest zestaw nowych portretów, wprawdzie różniących się stylem od tych oryginalnych, ale naprawdę ładnych i bardzo plastycznych. Zdecydowanie poważniejszych zmian doczekała się jednak kwestia klasy bohatera, jak i umiejętności, które „skopiowano” z tego, co oferowała druga część Wrót Baldura. I tak, dodano kilka nowych klas głównych (Barbarzyńcę, Czarownika czy Mnicha) i – co najważniejsze - całą masę podklas znanych z Cieni Amn. Możemy wybrać spośród różnych typów wojownika, paladyna, barda, złodzieja, druida… brak dylematu jest absolutnie niemożliwy. Pozwolono sobie również na zapożyczenie umiejętności z BG2 – dzięki czemu praktycznie każda broń posiada teraz swoje odpowiedniki w talentach (można też szkolić się w walce dwoma broniami naraz, machaniu jedną bronią, bronią i tarczą, czy bronią dwuręczną). Warto też zaznaczyć, że dodano do tego zestawu broń egzotyczną, która nie występowała w pierwszej części Baldur’s Gate (mowa tu o takich cackach jak katana, wakizashi czy ninja-to). Oczywiście nie musicie się martwić o występowanie tych gadżetów we właściwej rozgrywce – do gry zaimplementowano trochę tego nowego żelastwa i nie powinniście mieć większych problemów z jego odnalezieniem. Jak więc wypada takie przeniesienie cech z Baldur’s Gate 2 do „jedynki”? Według mnie – dobrze. Wprowadza to do tytułu szczyptę nowoczesności i poprawia jej jakość. Być może zabrakło czegoś specjalnego, unikalnego dla Baldur’s Gate: Enhanced Edition, ale taki zabieg i tak należy zaliczyć do plusów.
Podstawowe reguły tej właściwej już rozgrywki zostały oczywiście niezmienione, choć i tu widać pewne modyfikacje względem oryginału z 1998 roku. Przede wszystkim rzuca się w oczy odświeżony interfejs, co przejawiają się w zmienionym układzie przycisków, odmienionym menu ekwipunku (bardziej szczegółowo pokazano wpływ uzbrojenia na nasze statystyki), zmodyfikowanej księdze czarów, czy pokolorowanych kółeczkach symbolizujących całą podwładną nam drużynę (wcześniej wszystkie były zielone). Ciężko tak naprawdę ocenić jakość tych zmian – tym bardziej, że byłem bardzo przywiązany do pierwotnej wersji interfejsu. Ale ostatecznie chyba wyszło to korzystnie, a Baldur’s Gate stał się minimalnie bardziej czytelny i przejrzysty. Przynajmniej w moim mniemaniu.
Mieszane odczucia mam natomiast wobec rzekomych usprawnień w kodzie gry, o które pokusili się twórcy. Zapowiadano usunięcie aż 400 błędów z podstawki, co bez wątpienia wydawać się może liczbą imponującą, ale której prawdę powiedziawszy w jakiś szczególny sposób nie odczułem. Niedoróbki, które rzucały mi się w oczy 14 lat temu są nadal i nie zauważyłem nadzwyczajnych usprawnień w działaniu produkcji. Może coś przeoczyłem?
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler