Znacznie lepiej wychodzi natomiast ścieżka dźwiękowa, do której ciężko w jakikolwiek sposób się doczepić. Niezwykle klimatyczna muzyka (łącząca w sobie różnorakie style) idealnie pasuje do ciężkiego klimatu produkcji. Nagrano masę naprawdę doskonałego soundtracku, który spokojnie mógłby nam towarzyszyć nawet poza Starcraft 2: Wings of Liberty Nienaganne są również nagrania lektorów i inne występujące dźwięki.
Jak za to wygląda sama rozgrywka w Starcraft 2? Cóż – nie ma co owijać bawełnę: przez 12 lat od premiery pierwszej części praktycznie nic się nie zmieniło. Wszelkie założenia i zasady pozostają niezmienione, więc nie oczekujcie jakiś innowacji w tym względzie. Wings of Liberty jest przedstawicielem całkowicie klasycznego RTSa nie mającego wiele wspólnego ze współczesnymi, nowoczesnymi produkcjami tego typu. Nieodzownym elementem gry jest więc rozbudowywanie bazy, rekrutowanie nowych żołnierzy i - pozyskiwanie niezbędnych do tego surowców (dalej tylko dwóch). Również wzorem z jedynki, nie przewidziano tu jakiś szerszych opcji strategicznych, w związku z czym nie ma np. mowy o ustawieniu naszych podwładnych w jakiejś formacji czy szyku. Możemy jedynie przypisać wybranym jednostkom skróty klawiszowe i w taki sposób sprawnie nimi manewrować. Brzmi trochę nazbyt archaicznie? Może i tak, ale przekonajmy się, czy aby na pewno można mówić o jakiejś wadzie.
Wiemy już, że mechanika rozgrywki w drugiej części Starcrafta praktycznie nie różni się od tej znanej z pierwowzoru. Kiedy sam dowiedziałem się o takim stanie rzeczy, byłem tym trochę zbulwersowany i bliski przekonania, że tak „klasyczne” podejście do RTSa w dzisiejszych czasach może okazać się dla nowego dziecka Blizzarda po prostu zgubne. Bardziej pomylić się jednak nie mogłem – Starcraft 2: Wings of Liberty, w całej swojej archaiczności, okazuje się fantastycznym i porywającym RTSem. Owszem – większość misji często powiela schemat „zbuduj bazę, zbierz surowce, utwórz armię”, ale ta nutka monotonii nie jest szczególnie odczuwalna i doskwierająca. Twórcy włożyli bowiem dużo pracy w dopieszczenie każdej z nich, dzięki czemu praktycznie wszystkie zadania wymagają od nas nieco innego podejścia. Weźmiemy więc udział w dość standardowych, ofensywnych potyczkach, w których zneutralizujemy jednostki wroga, rozwalimy kilka istotnych punktów na mapie, dostaniemy się do danego punktu przed inną armią, zniszczymy regularnie pojawiające się na „arenie” pociągi, uratujemy cywili przed atakami Protosów, eskortujemy wozy z rebeliantami, tudzież zbierzemy odpowiednią ilość specjalnego gazu, chronionego oczywiście przez frakcję adwersarza. To rzecz jasna nie wszystko – innym razem, będziemy raczej statycznie bronili się przed najazdami Zergów czekając jednocześnie na posiłki, skupimy się na zbieraniu minerałów na planecie zalewanej przez magmę, tudzież – w ogóle nie rozbudujemy bazy, a pokierujemy małą grupką wojaków nastawiając się na typowo subtelne działanie. W tym ostatnim jest o tyle ciekawie, że najczęściej wspomogą nas jednostki bohaterskie, które dzięki swoim specjalnym zdolnością pozwolą graczowi przetrwać tego typu konfrontacje. Jakby tego było mało, dostaniemy pewien „bonus” w postaci kilku urozmaicających misji, podczas których pokierujemy rasą Protosów. Nie mam więc pod tym kątem naprawdę żadnych zastrzeżeń!
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler