Właśnie ukończyłem. Na tej odsłonie wieszano psy i spodziewałem się czegoś naprawdę kiepskiego, tymczasem dostałem bardzo kompetentny tytuł, który wiele rzeczy robi dobrze i rozwija formułę serii. Jest eksploracja, są zagadki (choć to wszystko jakby nieco mniej zagmatwane), do tego doszła wyrazista historia i bohaterowie. Całość wygląda znakomicie, bo większość lokacji zaprojektowano z dbałością o detale, a Lara zyskała nowe ruchy ułatwiające życie (np. zautomatyzowane korzystanie z drabin). Niestety, pośpiech nie przysłużył się jakości - zgadzam się, sterowanie to największa bolączka. To już nie ta sama, ruchliwa Lara i całe szczęście, że sekwencji na czas nie ma dużo. Co ciekawe, sposób jej kontroli zaczyna się doceniać, kiedy protagonistą staje się ktoś inny, kogo cut-scenki reklamują niesamowitymi zdolnościami, a w praktyce okazuje się, że nie potrafi nawet biec sprintem.
Za nietrafiony pomysł uważam pseudo-rozwój postaci - Lara niby rozwija siłę i może oddawać dłuższe skoki, ale jest to całkowicie nieczytelny system, wymagający kombinowania z każdym elementem otoczenia. Tymczasem, po tylu przygodach w poprzednich częściach, gdzie mogła wisieć sobie godzinami nad przepaściami, wmawianie graczowi, że oto nagle to tylko kruszyna z krwi i kości, jest naiwne. Dodatkowo skopano strzelanie (po cholerę tu skradanie i walka wręcz...?!), a jakby tego było mało, zniknęły ikoniczne pistolety, nie ma także sekretów.
Mimo wszystko AoD bardzo mi się podobało i jestem daleki od myślenia, że to Daikatana Tomb Raiderów. Czas gonił Core Design i niestety zemściło się to na grze...