Brothers in Arms od zawsze pozostało w cieniu Call of Duty czy Medal of Honor, dyskryminowane za brak natężenia akcji, z którego słynie konkurencja. Moim zdaniem niesłusznie, bo to całkiem inne gry - BiA skupia się przede wszystkim na żołnierzu, będącym czymś więcej, niż tylko zlepkiem mięśni w kolejnych przypływach heroizmu wysadzającym dziesiątki czołgów czy zjadającym na śniadanie całe bataliony wroga.
Earned in Blood jest nieco słabsze niż Road to Hill 30, bo to prostu jeszcze raz to samo, tylko z innej perspektywy. Zmian jak na lekarstwo, na szczęście plusem jest sensownie skonstruowany wątek główny.