Niedawno wróciłem z seansu i muszę przyznać, że to kolejny dobry film Smarzowskiego. Jak wspomniał Dirian w samej recenzji, wiele z opowiedzianych tu sytuacji znamy z autopsji, a film, choć momentami celowo przerysowany, nie dotyka religii bezpośrednio. Ujmujące jednak w nim jest to, jak pochyla się nad księdzem jako człowiekiem, który ma wszystkie jego wady i nie jest żyjącym świętym - ba, jest mu nawet trudniej. Odebrałem Kler właśnie jako pochwałę tego najniższego stanu, będącego najbliżej zwykłych ludzi, księży, którzy mimo wielu przywar mają sumienie i potrafią zrobić szlachetnego. Pedofilia to jedno, ale film uderza także w kościół nie jako wspólnotę, ale realną siłę polityczną, dającą na wysokim szczeblu możliwość załatwiania własnych interesów, której obce jest ubóstwo i poświęcenie dla bliźniego. W tym kontekście bycie duchownym staje się wyrachowaną, życiową decyzją, daleką od powołania.