BioShock: Infinite - już graliśmy (PS3)
Prócz opisanego powyżej arsenału, na naszym wyposażeniu jest jeszcze jeden ważny przedmiot – specjalny hak podniebny, dzięki któremu jesteśmy w stanie łapać i zawisać na specjalnych uchwytach, rozmieszczonych dookoła miasta. Umożliwiają one przechodzenie do miejsc z pozoru niedostępnych. Na tym jednak nie koniec, hak jest również konieczny do podróżowania po specjalnych torach, rozwieszonych nad ulicami Columbii. Po owych szynach pędzimy ze sporą prędkością, mogąc nie tylko strzelać, ale także powalać niemilców, lądując na ich głowach. Jak dla mnie, przyjemny dodatek, niemniej jednak nie wnosi nic aż tak istotnego do zabawy. Taki bajer, ot co.
Jeszcze jednym, niezwykle ważnym elementem zabawy, jest dziewczyna, którą nasz protagonista przybywa ocalić – Elizabeth. Pomijając już fakt, że młoda sporo gada, przydaje się też podczas walki, podrzucając nam pieniądze, amunicję, apteczki oraz swego rodzaju „manę” (zwaną tu solami), pozwalającą robić użytek z wigorów. Prócz tego, Elizabeth umie też otwierać zamki wytrychami oraz tworzyć specjalne wyrwy do alternatywnych rzeczywistości. Pierwsza zdolność jest ważna albowiem w zamkniętych pomieszczeniach, często znaleźć można przydatne graty, druga przydaje się podczas walki, z alternatywnych światów możemy bowiem np. wyciągnąć beczkę z prochem, ułatwiając sobe eksterminację bandziorów.
Przy BioShock Infinite spędziłem mniej więcej trzy godziny. Po tym czasie można już mniej więcej określić stronę techniczną produkcji, spieszę zatem zdradzić, iż zapowiada się całkiem nieźle. Na pewno nie jest to poziom graficzny z Crysisa, czy Far Cry 3, ale mimo wszystko jest bardzo dobrze. Szczególnie ze względu na artyzm wykonania poszczególnych lokacji, przeciwników, jak również estetykę świata. Widać, że ekipa z Irrational Games poświęciła dużo czasu na to, by wszystko wyglądało należycie i pasowało do miejsca, w którym rozgrywa się gra. Muzyka i efekty specjalne także trzymają wysoki poziom. W grze niestety występowało sporo pomniejszych błędów, a czas ładowania poszczególnych poziomów był tak długi, że spokojnie można było odejść od konsoli i zrobić sobie kawę. W wersji sklepowej mam nadzieję, że będzie lepiej. Błędy zapewne znikną, ale bardziej obawiam się o te czasy wczytywania. Oby zostały skrócone, przynajmniej o połowę.
Podsumowując, BioShock Infinite zapowiada się na ciekawą strzelankę, ale raczej nie będzie to tak efektowna premiera, jak w przypadku pierwowzoru. Columbia, choć jest ciekawym miejscem, natenczas ustępuje Rapture pod względem klimatu, tajemniczości i prezencji. Aczkolwiek mam nadzieję, że pełna wersja gry zmieni moje zdanie w tej kwestii.
BioShock Infinite ma szansę oczarować graczy tak, jak genialny pierwowzór. Mnie póki co nie powalił na kolana, ale mimo wszystko po ograniu przygotowanego przez deweloperów fragmentu, nie mogę się doczekać kiedy będę mógł zobaczyć finał tej opowieści.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler