Graliśmy w Witchfire - nowy rogalikowy shooter od twórców Painkillera (PC)
Wieści o tym, że Adrian Chmielarz i jego ekipa The Astronauts pracują nad nową strzelanką nie mogły przejść w sieci obojętnie. Twórca kultowego Painkillera postanowił wrócić do tego, co potrafi robić najlepiej, czyli pracować nad strzelankami. Oczywiście trudno powiedzieć by Zaginięcie Ethana Cartera (wcześniejszy projekt studia) było grą złą, wręcz przeciwnie, ale siłą rzeczy kolejny "symulator chodzenia" raczej nie wzbudza tak pokaźnych emocji, jak porządny shooter.
Tymczasem zespół Chmielarza już od dłuższego czasu dłubie nad swoją nową grą, czyli Witchfire. Na pierwszy rzut oka mamy do czynienia ze strzelanką, ale szybko okazuje się, że sprawa nie jest aż tak oczywista. Witchfire łączy w sobie bowiem kilka gatunków – jest tu faktycznie dużo strzelania, ale połączonego z eksploracją lokacji, czyszczeniem ich z przeciwników, odnajdywaniem kolejnych przedmiotów, a także zdobywania punktów, które następnie wydajemy na ulepszenia postaci czy ekwipunku. Słowem – obcujemy z rozbudowanym roguelike z elementami fps-a!
Rozwałkę zaczynamy w skórze Preyera – wprawionego w boju łowcy czarownic. Trafiamy do świata, którym zawładnęły wiedźmy, a naszym zadaniem – realizowanym na zlecenie samego Papieża – jest pokonanie złowrogich istot. To bardzo krótki zarys wątku fabularnego - który jest tutaj jedynie tłem.
Preyer jest gościem, na którego nie chcielibyście nigdy natrafić. Odziany w długi czarny płaszcz, stalową maskę i specyficzny kapelusz, już wizualnie wygląda na istny bat na czarownice. A gdy do tego dodamy fakt, że potrafi posługiwać się nie tylko rozmaitą bronią, ale też magią… otrzymujemy prawdziwego twardziela, z którym każdy winien się liczyć.
Przed wyruszeniem na każdą "wyprawę", przygotowujemy się w Hermitorium – ruinach kościoła, będących naszą bazą wypadową. Stamtąd za pomocą specjalnych portali trafiamy do kolejnych światów (póki co dostępne są dwa) – na które składają się mapy z losowo generowaną zawartością.
Clou zabawy polega na tym, że wskakujemy na planszę pełną przeciwników, wyzwań i innych atrakcji, a na końcu tej mapy czeka na nas boss. Z początkowym kiepskim wyposażeniem i słabo przygotowaną postacią nie będziemy jednak w stanie od razu pokonać bądź co bądź wymagającego (gra jest trudna!) szefa, więc zanim w ogóle do niego dojdziemy (co też nie jest takie proste), musimy się "ulepszyć". Regularnie czyścimy więc tę samą mapę, choć ze zmieniającą się zawartością, by jednocześnie kolekcjonować tytułowe Witchfire – esencję będącą grową walutą i przepustką do dalszych usprawnień, zarówno sprzętu, jak i statystyk Preyera.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler