Odrodzona marka Battlefront nie miała łatwego przyjęcia przez opinię publiczną. Pierwsza część restartu podzieliła graczy popremierowym rozwojem, druga budziła kontrowersje jeszcze przed debiutem za sprawą mikrotransakcji w trybie sieciowym. Nie obyło się bez interwencji firmy Disney, a wszystko przez płatne skrzynki, które sporo namieszały w rozgrywce wieloosobowej. Sporo namieszały zwłaszcza, kiedy weźmiemy pod uwagę, że Star Wars: Battlefront 2 nie ma do zaoferowania nic poza rzeczonym multiplayerem, bo kampania fabularna wypada bladziej od cery Palpatine'a.
Iden Versio jest dowódcą oddziału Inferno, założonego przez jej ojca. Kobieta dostaje się do niewoli, a rebelianci próbują wyciągnąć z niej informacje o elitarnej jednostce, której przewodzi. Właśnie wtedy gracze przejmują nad nią kontrolę i pomagają jej uciec z wrogiego krążownika. Pomocni okazują się sami członkowie sojuszu, którzy bezmyślnie pozostawiają w celi hełm Iden, po ostatnie śrubki naszpikowany imperialną technologią.
Nie potrafię na poważne odnosić się do kampanii singleplayer zaoferowanej w Battlefroncie 2. Producenci nie wykorzystali potencjału drzemiącego w ukazaniu Imperium z nieodkrytej perspektywy. Infantylne dialogi biją po uszach dojrzałego gracza. Zapomnijcie o wczuciu się w bohaterów. Mijamy się z nimi w krótkich przerywnikach między misjami, a w dodatku podejmują oni nierozsądne decyzje, co tylko potęguje odczucie rozczarowania. Cutscenki stanowią bardziej pretekst do wysłania graczy w kolejne miejsce niż bazę fabularną. Kampania dla pojedynczego gracza zbudowana jest na kanwie trybu wieloosobowego. Czekają nas dokładnie te same zadania, co w multiplayerze - odbicie jakiejś bazy, czy wyeliminowanie określonej liczby wrogów. Tryb opowieści powinien być nazywany rozbudowanym poradnikiem mechanik, bo na pewno nie jest zapierającą dech w piersiach historią.
Złego słowa nie można powiedzieć o oprawie audiowizualnej, gdyż takiego klimatu Star Wars nie uświadczycie w żadnej innej produkcji. Pieczołowicie oddano modele postaci, ogromne wrażenie robi też mimika twarzy bohaterów kampanii fabularnej. Korytarze są naszpikowane detalami, powalają również dźwięki laserów odbbijających się od barier ochronnych. Największy szacunek wzbudza operowaniem światłem. Promienie słonecznie uwidaczniające się na posadzkach, czy iluminacja miecza świetlnego w podziemiach pokrytych mrokiem to prawdziwa poezja. Deweloperzy wprowadzili do gry też nowe lokacje, między innymi planetę Naboo. Mapy doczekały się przeprojektowania względem poprzednika, są bardziej szczegółowe i partyzanckie. Trudniej o znalezienie na nich pozycji snajperskiej.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler