Remedium na nudę miały być pewnie mini-zagadki strukturalne oraz zabawa fizyką. W sensie – upychanie skrzynek na równoważniach, przenoszenie przedmiotów z jednego konta w drugi itd. Wszystko ładnie i pięknie, ale już to widzieliśmy w dziesiątkach innych gier. Już wiadomo jak, co rozwiązać, a zatem przechodzi się to z automatu i bez żadnych wrażeń. Po grze powstającej kilkanaście lat chciałoby się czegoś więcej. Jakiegoś autorskiego pomysłu, czy nietypowego rozwiązania. I nie mam na myśli tego, że Duke na każdym kroku podrywa panienki, przeklina i oddaje mocz na różne przedmioty. Jakby ekscesom tego typu towarzyszyła porządna mechanika rozgrywki, nie miałbym nic przeciwko. A tak, mamy tylko i wyłącznie wulgarne akcenty, wrzucone w kulawo opracowaną grę.
Duke Nukem Forever jest z założenia prostą strzelanką. Głównym i w sumie jedynym zadaniem gracza jest przemieszczanie się z punktu A, do punktu B w celu zatłuczenia wszystkiego co znajdzie po drodze i wyeliminowania wielkiego bosa, rezydującego gdzieś w okolicach finiszu. Strzelanie, jak wspomniałem, wymaga pewnego czasu by się przyzwyczaić. Niektóre narzędzia zagłady są jednak beznadziejne i nawet po wielu godzinach gry nie sięgałem po nie z wyboru, a z przymusu – kiedy nic innego nie było w pobliżu. Mowa tu o jakiś cudach energetycznych, których użytkowanie zamiast cieszyć irytowało. Za arsenał także należy się więc producentom reprymenda. Mały plusik mogę przyznać tylko za shotgun, bo jest to zacny kawał żelastwa. To jednak zdecydowanie zbyt mało żeby znacząco podnieść poziom zabawy.
Mały plus zbierają też projekty poziomów. Są one w sumie dość zróżnicowane. Nie biegamy ciągle tymi samymi korytarzami, a niektóre widoki potrafią wywrzeć pozytywne wrażenie. Najlepsze jest w sumie to, że sceneria często ulega zmianom. Raz jesteśmy we wnętrzu wieżowca, raz w kanałach, a innym razem siejemy spustoszenie na ulicach miasta. Levele wypełniają też zróżnicowane kreatury. Od świń szturmowców, przez latające ośmiornico-podobne cudactwa, na opancerzonych bossach skończywszy. Widać, że sam koncept był w porządku, ale zbyt długi okres developingu sprawił, że gra jest rozczłonkowana, stanowi mix wielu, niekoniecznie pasujących do siebie elementów, a silnik graficzny odstaje od dzisiejszych standardów.
Grafika jest po prostu przeciętna. Lokacje są mało szczegółowe, dość puste i zamknięte. W dzisiejszych czasach odchodzi się od klaustrofobicznych pomieszczeń, na rzecz bardziej otwartych przestrzeni. A kiedy akcja rozgrywa się w wąskich przejściach mamy okna ukazujące ogrom świata na zewnątrz. Takich rzeczy w Duke Nukem Forever nie uświadczycie. Ale nie to jest najgorsze. Najbardziej po garach dają ciągłe spadki płynności animacji. Pojawiają się one nagle i bez widocznego powodu. Czasem spacerujemy w holu hotelowym, nie mamy przed sobą nikogo, a silnik graficzny zaczyna klatkować. Chwilę później jest natomiast super płynnie podczas zadymy, w której udział bierze kilku obcych, lokacja jest bardziej rozbudowana, a wszędzie dookoła dochodzi do jakiś eksplozji. Jak dla mnie, jest to całkowicie bez sensu i trzeba koniecznie czekać na jakąś łatkę. Może wtedy będzie się dało grać rozsądniej.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler