Xbox One - wirtualne Alcatraz
Choć artykuł poświęcony jest w głównej mierze konsoli Xbox One, bo to ona roznieciła w mojej głowie przemyślenia, podobne trendy obserwujemy wszędzie – powszechna cyfryzacja sprawia, że jesteśmy coraz bardziej kontrolowani. Wystarczy popatrzeć na takiego iPhone’a czy iPada. Obie maszynki działają z wykorzystaniem oprogramowania dostępnego tylko i wyłącznie w App Store. Co prawda mając jedno konto, można dysponować wieloma urządzeniami i zaciągać nawet na 20 iPhonów te same programy, niemniej jednak nie można nic odsprzedawać, pożyczać itd., nawet takie głupoty, jak karty pamięci nie są wymienne, co dodatkowo ogranicza kupującego i zmusza do wyłuskiwania nieziemskich kwot tylko na to, by mieć kilka GB dodatkowej przestrzeni na dane. Podobnie zresztą jest w Xbox One, konsola nie pozwala na wymianę zamontowanego w jej wnętrzu dysku, co sprawia, że w momencie gdy dojdzie do jakiejś awarii HDD, będziemy musieli biegać do serwisu, tudzież kupić kolejną konsolę. Tylko dlatego, że padł dysk. W takiej sytuacji powinniśmy mieć opcję jego bezproblemowej wymiany i po sprawie. Sam fakt perspektywy niewystarczającej przestrzeni pominę, bo przecież można w sumie kasować dane na bieżąco, uwalniając miejsce na kolejne.
Następny krok w ewolucji gamingu i ograniczaniu wolności (mimo że promowany jako szerzenie wolności) to tzw. Cloud Gaming. W założeniu chodzi o to, że każde urządzenie będzie mogło odtwarzać wszystko. Kupimy grę, a następnie cieszymy się nią na konsoli, komputerze, tablecie – no wszędzie, niezależnie od mocy obliczeniowej sprzętu, na którym szarpiemy. Większość obliczeń wykonywanych jest na zewnętrznym serwerze. W teorii wygląda to ciekawie. Kupione gry nigdy jednak nie będą u nas, a w rezultacie, wydawca będzie mógł w każdej chwili zaprzestać ich udostępniania. Jestem sobie też w stanie wyobrazić dniowe, tygodniowe, czy miesięczne abonamenty na poszczególne tytuły oraz różne inne, dziwaczne rozwiązania (ich namiastką jest PlayStation Plus). Na pewno nie będzie też tak, że grę odpalimy wszędzie gdzie tylko byśmy chcieli, bo zrodzi to problemy z nadużyciami. Do pełnej funkcjonalności tej technologii, przynajmniej jeśli chodzi o dojrzałe gry, minie jeszcze sporo czasu, a do tej pory jej działanie może ulec zmianie, ale na chwilę obecną, nie jest to zapowiedź wolności, ale jeszcze dokładniejszego kontrolowania. Zarówno Xbox One, jak i PlayStation 4 mają już zalążki Cloud gamingu, oba urządzenia w pewnym stopniu go zamierzają wspierać. Czy to dobrze, czy źle, dowiemy się za jakiś czas.
Sumując moje przemyślenia, Xbox One w tym momencie na pewno nie jest konsolą „od graczy, dla graczy”, jak ją reklamuje Microsoft. To urządzenie pełne ograniczeń. Wirtualne Alcatraz, w którym musimy się regularnie zgłaszać do naczelnika, pilnować by nie szerzono przypadkiem kontrabandy, a każdy nasz ruch obserwują wszędobylskie kamery. Mnie osobiście nie bardzo się to podoba. Przeraża mnie też co będzie, jak wyłączą serwery kontrolujące konsole. Koniec ich działania? W przypadku takiej awarii Xbox One będzie bezużyteczny? Co się stanie gdy utrzymywanie serwerów okaże się nieopłacalne? Z tym, i pewnie innymi pytaniami, Was zostawiam, licząc na ciekawe opinie w komentarzach.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler