Za nami Grand Prix Hiszpanii - pierwszy wyścig w europejskiej części sezonu.
Zwycięzca Nico Rosberg zasłużenie pokonał swojego kolegę z zespołu, zresztą chyba to była celowa zagrywka zespołu aby zwiększyć przewagę Nico nad Vettelem w klasyfikacji generalnej (przed tym Grand Prix miał 1 punkt przewagi nad Sebastianem, w tej chwili ma 9 oczek więcej)
Wyścig był ciekawy, Seb przez sporą liczbę kółek utrzymywał się przed Lewisem, którego wyprzedził na starcie. Mercedes zepsuł pierwszy pit stop Hamiltonowi, w drugim już było zdecydowanie lepiej. Zespół z Brackley znakomicie dobrał strategię obu kierowców. Po swoim drugim wyjeździe Lewis gnał jak szalony i odrabiał na każdym kółku 2,5 sekundy do Vettela. Na trzecim stopie mechanicy zmienili kierowcy Merca opony na średnie przez co mógł utrzymać się przed kierowcą Ferrari i nawet zwiększyć przewagę.
Było sporo akcji w alei serwisowej - najpierw Grosjean dosłownie wpadł na swojego mechanika z przednim podnośnikiem, ale to była wina kompletnie zużytych tylnych opon, a potem mało brakowało, a taka sama sytuacja powtórzyła by się w boksie McLarena, jednak w tym przypadku mechanik wykazał się refleksem. W bolidzie Fernando Alonso doszło do awarii hamulców, winowajcą okazała się zrywka z wizjera, która dostała się do kanału chłodzenia tylnych hamulców i niestety Nando musiał się wycofać.
5 wyścig sezonu, a McLaren ciągle bez punktów, trochę to niepokojące, ale widać postępy w ich przypadku.
Ferrari było szybkie w ten weekend i traciło bardzo mało w kwalifikacjach, początek wyścigu udany, gorsza była już końcówka, ale to raczej wina złej strategii na 2 pit stopy - Vettel stracił ponad 45 sekund do Rosberga, Kimi Raikkonen nie uporał się z Bottasem, ewidentnie widać było na prostych przewagę silników mercedesa w bolidzie Williamsa.
Za dwa tygodnie Grand Prix Monako - miejmy nadzieję, że będzie to równie ciekawy wyścig jak ten pod Barceloną.
Pora by zawodnicy McLarena zaczęli wchodzić do Q3, może na legendarnym torze w końcu się przełamią.