Od pół roku jest dostępna kontynuacja pod tytułem Finding Paradise. Również piękna opowieść, choć nieco inna, mam wrażenie, że bardziej zaskakująca i mniej przewidywalna niż To the Moon. Kan Gao znów to zrobił. Nie wiem co siedzi w jego głowie, ale to niezwykłe potrafić trafiać tak celnie w najgłębsze miejsca ludzkiej wrażliwości i wywoływać taki efekt, że niejeden twardziel zmięknie. Potrafić zrobić ze zlepka pikseli ery NESa postaci tak ludzkie, obdarzone osobowością, charakterystyczne i z którymi można się zwyczajnie zżyć co sprawia, że zależy nam na ich losie i odbieramy ich perypetie tak emocjonalnie, jak to tylko chyba możliwe. Niech pan Gao tworzy dalej swoje małe dzieła sztuki, o których się będzie pamiętało przez długie lata. Ja z pewnością nie zapomnę.
Finding Paradise to cudowna gra. Polecam wszystkim.