God of War 2018 (PS4)

Ja jak widzę takie promocje, a kupiłem daną grę to praktycznie zawsze tylko myślę "o proszę jak potaniało" i przewijam na następną stronę

Ja w tym roku zamówiłem przed pre-ordera Assasina i Farminga 19 I ani przez sekundę nie żałuję tych pieniędzy. O tym, ze Odyssey potaniał dowiedziałem się właściwie z tego artykułu. Bo jak kupie jakaś grę to potem całkiem przestaję się interesować jej cenami. W 2019 to Metro i Rage 2 i raczej nie mam zamiaru czekać aż potanieją i też zamówię pre-ordera. Nowego Far Cry pewnie też bym kupił (pomimo podobieństw i powtarzalności kolejnych części, zawsze mi się w nie bardzo dobrze gra) ale że wychodzi w tym samym czasie Metro i niedługo Rage 2 to Far Cry poczeka

Cóż, mnie w tym roku zainteresował mnie tylko Hitman 2, więc nawet jeżeli za tydzień zobaczę go jako dodatek do płatków śniadaniowych to specjalnie pluł sobie w brodę nie będę. Za to w 2019 jest więcej ciekawszych dla mnie premier, więc mogę cierpieć.

Często kupuję gry w dniu premiery, bo nie widzę sensu w tym by czekając oszczędzać pieniądze kiedy chcę mieć po prostu frajdę z gry. Idąc tokiem myślenia autora można też czekać aż gra pojawi się w jakieś budżetowej kolekcji za kilka lat, wtedy super będzie oszczędność. Ale to sensu raczej nie ma. Warto też wspomnieć o tym, że niektóre spadki cen są dyktowane czasowymi promocjami, e.g Sony Summer Sale, Sony Autumn Sale, etc. Są to kilkudniowe obniżki, ale z reguły ceny na dobre spadają ok. 6-8 miesięcy po premierze.

Generalnie chodzi o to że jak nie masz hajsu jak lodu a chcesz pograć w nowe gry to wystarczy chwila cierpliwości i możesz to zrobić z mniejszym bólem. A frajda ta sama. Przyznaję że czasami sam na siebie sie wkurzam bo sie napalam jak dziecko i czasem kupuję coś premierowo, a smutna prawda jest taka że kupka wstydu czeka i nie maleje przez to ;P

Jest sens, dlatego że jeśli masz kilkanaście gier do ogrania (jak ja ponad 100 tytułów), to każda dodatkowo zwiększa kupkę wstydu. Więc kupowanie po premierze kilka miesięc daje to że oszczędzasz kasę a i masz czas aby ograć zaległe tytuły.

No chyba, że to taki tytuł jak GTA V, który nawet po 2 latach nadal trzymał cenę.

Chciałbym się podzielić moimi spostrzeżeniami odnośnie preorederów w dwóch światach - growym i muzycznym. W growym raczej nie warto szarpać się na preordery. Lepiej chwilę poczekać. Nawet w ciągu kilku miesięcy gry potrafią nieźle zejść z ceną. W muzycznym świecie jest trochę łatwiej ale też nie do końca. Na pewno zwrot z inwestycji. Jak jest pierwsze tłoczenie winyla w ilości 100 sztuk to tylko sto sztuk i ani jednego więcej i generalnie taniej kupić w preorderze lub krótko po premierze. Po jakimś czasie ceny lecą w taki kosmos, aż do Andromedy. Jak ktoś się szarpnie i zainwestuje dla przykładu 150 zł to za kilka lat jest w stanie sprzedać za przynajmniej 300% ceny pierwotnej. Najważniejsze jest w muzyce to, że musi być kompletna, bez dlc czy jakiś łatek. Musi być dopieszczona. Gry z racji swojej złożoności wymagają więcej czasu na dopieszczenie ale brak perfekcjonizmu to również wina wydawcy-księgowego. Liczy tylko kasę, a nie patrzy na jakość swojego produktu.

Zgadzam się z przedmówcą.
Ale co do winyli... a jak boom na nie przejdzie?

Raczej trochę się uspokoi, ale nie zaniknie. Głównym powodem jest to, że nakłady są na tyle małe, że wytwórnie będą w stanie cały nakład sprzedać i zarobić. Jeszcze na czarne krążki decydują się miłośnicy muzyki.