Po skończeniu gry mam wrażenie, że o ile nie udało się twórcom przebić grywalności ACII: Brotherhood, o tyle z całą pewnością udało im się stworzyć najlepszego bohatera w historii serii. Ciekawszy niż Altair, bardziej rozgarnięty niż Ezio i w każdym aspekcie lepszy niż Connor. Muzycznie wypada przynajmniej tak dobrze jak AC II czy Brotherhood a może nawet odrobinę lepiej.
Fabularnie niestety gorzej niż dwie pierwsze historie z Ezio ale biorąc pod uwagę słabe Revelations i bardzo marną "trójkę" jestem w stu procentach usatysfakcjonowany.
Szkoda, że tak niewiele działo się poza animusem. Da się to odczuć szczególnie jeśli gra się bezpośrednio po AC III gdzie "wyjść" z animusa było całkiem sporo i stanowiły one najciekawszy element gry.
Z jednej strony można być mile zaskoczonym, bo jest mnóstwo nowych animacji bohatera, z drugiej strony szkoda, że scena końcowa abordaży za każdym razem wygląda identycznie.
Jedynym minusem gry jest to, że Edward tylko zdążył się pojawić i już zniknie. Nie sądzę żeby wyszły kolejne podczęści. A szkoda, bo stworzenie równie sympatycznego bohatera będzie trudne.