Assassin\'s Creed IV: Black Flag - już graliśmy (PS4)
bigboy177 @ 14:25 30.08.2013
Czasem coś piszę, czasem programuję, czasem projektuję, czasem robię PR, a czasem marketing... wszystko to, czego wymaga sytuacja. Uwielbiam gry, nie cierpię briefów reklamowych!
Marcin "bigboy177" Trela
Seria Assassin’s Creed znana jest na całym świecie, co do tego, nie można mieć żadnych wątpliwości. Mimo że mam wrażenie, iż od jakiegoś czasu kolejne odsłony zaczynają lekko tracić na sile, to wciąż na pewno jest mnóstwo tematów, których nie poruszono oraz opowieści, które moglibyśmy poznać.
Seria Assassin’s Creed znana jest na całym świecie, co do tego, nie można mieć żadnych wątpliwości. Mimo że mam wrażenie, iż od jakiegoś czasu kolejne odsłony zaczynają lekko tracić na sile, to wciąż na pewno jest mnóstwo tematów, których nie poruszono oraz opowieści, które moglibyśmy poznać. Jednym z tych nieopowiedzianych tematów są oczywiście historie pirackie, którym Ubisoft postanowiło poświęcić najbliższą odsłonę serii, o podtytule Black Flag. Jako że w grę miałem już okazję zagrać w trakcie targów Gamescom, postanowiłem spisać swoje wrażenia z zabawy.
Po pierwsze, warto odnotować, że grałem na konsoli PlayStation 4. Jeśli wcześniej tego nie napisałem, to spieszę donieść, że DualShock 4 – pad maszynki – wreszcie jest wygodnym narzędziem do grania, bo nie oszukujmy się, DualShock 3, ani jego poprzednicy pośladów nie urywali. Triggery były źle wyprofilowane, gałki analogowe posiadały zbyt duży skok, a w rezultacie, np. w strzelankach nie szarpało się tak dobrze, jak można by tego oczekiwać. Na szczęście wszelkie problemy odeszły w niepamięć. DualShock 4 jest lepiej wyprofilowany, wygodniejszy, cięższy – no po prostu lepszy.
To samo można napisać o Assassin’s Creed IV: Black Flag w next-genowych szatach. Zaraz po odpaleniu gry dało się zauważyć ogromne różnice w stosunku do obecnej generacji. Las, w którym zaczynałem rozgrywkę był wypełniony po brzegi roślinnością, a wszystko płynnie się poruszało i reagowało na postać głównego bohatera oraz innych osobników. Tekstury ostre niczym brzytwa, a jednocześnie widać dalej, jeśli chodzi o krajobraz. Do dziś pamiętam, jak pierwszy raz wskoczyłem na dach budynku, aby nieco pobiegać. Obecnie dachówki są w porządku, ale zaledwie kilka kroków od głównego bohatera zaczynają się rozmywać, dzięki czemu udało się zachować względną płynność animacji. W Black Flag na PS4 deweloper nie musiał iść na takie odstępstwa, a wszystko wygląda imponująco. Myślę, że przez moment kiedy jednocześnie na rynku pojawiać się będą te same gry w wersji dla obecnej i następnej generacji trzeba będzie opracować jakąś nową skalę ocen. Chyba, że next-geny przeskoczą powyżej „dyszki”, ale to znowu byłoby bez sensu, prawda? Tak, czy tak, graficznie widać spory przeskok, a trzeba pamiętać, że mamy do czynienia z tytułami z początku następnej generacji. Prawdziwe możliwości nowych urządzeń poznamy w miarę upływu czasu, gdy gry będą tworzone tylko z myślą o PlayStation 4 i Xbox One.
Wracając do samej prezentacji, jak wspomniałem, rozpoczęła się w lesie, na jednej z karaibskich wysp. Ogólnie mamy do dyspozycji całkiem spory wycinek lądu, a producent zdradził, że przepłynięcie całości wszerz, bądź wzdłuż, zabierze nawet 4 godziny czasu. Głównym bohaterem Black Flag jest dziadek Connora z trójki, niejaki Edward Kenway. Facet kiedyś tam był handlarzem, ale losy życiowa sprawiły, że ostatecznie zostaje piratem i asasynem. To właśnie w niego się wcielamy w trakcie zabawy. Jako Kenway potrafimy stąpać cicho pośród roślinności leśnej, zakradać się między paprociami, a gdy zachodzi taka potrzeba, wskoczyć na drzewo i przemykać koronami, wysoko ponad przeciwnikami. Tak właśnie przeszedłem spory wycinek lasu, nie zabijając praktycznie nikogo, aby nie wzbudzić alarmu wśród buszujących w okolicy żołnierzy.
Wreszcie dotarłem do małej, nabrzeżnej miejscowości. Tam musiałem się wykazać odrobiną sprytu, inaczej konieczne byłoby stawienie czoła oponentom. Pierwsze co zrobiłem, to odpaliłem Orli Wzrok - specjalny tryb postrzegania rzeczywistości w czwartym Assassin’s Creed przeszedł sporą modyfikację. Otóż chodzi o to, że po jego włączeniu widzimy nie tylko te osoby, które znajdują się w naszym bezpośrednim otoczeniu, ale również ludzi przebywających w budynkach, albo za jakimiś przeszkodami. Dzięki temu możemy dokładniej zaplanować swoje kroki. Wskoczyłem więc do pobliskich zarośli, Kenway przykucnął, a ja mogłem przeskanować otoczenie. Następnie śmignąłem dalej w kierunku plaży. Najpierw wybiegłem na dach małej chaty, a potem po drzewach na plażę. Tam okazało się, że nie da się przejść bez jakiejś drobnej konfrontacji. Zamiast wdawać się w bójkę wykorzystałem jednak małe strzałki z trucizną, które znamy z poprzednich odsłon. Osoba, która nimi oberwie zaczyna szaleć, atakując innych żołnierzy. W chaosie udało mi się przemknąć w kierunku wody i do niej wskoczyć. Mój cel znajdował się na pobliskim statku. Dróg prowadzących na jego pokład było oczywiście wiele, a ja postanowiłem po cichu wspiąć się na szczyt burty, a później niepostrzeżenie wyjść na najwyższy maszt. Tam ponownie odpaliłem Orli Wzrok i znalazłem osobnika, którego miałem ukatrupić. Zdecydowałem się kolesia uśpić i zaatakować znienacka. Byłem jednak na to za wysoko. Kilka skoków w dół i gdy trafiłem na niższą część masztu, mogłem oddać strzał. Co zresztą uczyniłem, inicjując scenkę przerywnikową.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler