The Next Big Thing (PC)

ObserwujMam (60)Gram (4)Ukończone (14)Kupię (0)

The Next Big Thing - beta test (PC)


Toddziak @ 23:38 01.03.2011
Alicja "Toddziak" Wojciechowska

Ekipa z Pendulo Studios udowodniła serią Runaway, że na robieniu przygodówek z jajem zna się jak mało kto. Czy ich kolejna gra – The Next Big Thing – kontynuuje zacną tradycję doskonałych produkcji? Po zapoznaniu się z wersją beta mogę z czystym sumieniem powiedzieć: JAK NAJBARDZIEJ! !--z5--! Muszę przyznać, że z początku byłam do The Next Big Thing nastawiona nieco sceptycznie.

Ekipa z Pendulo Studios udowodniła serią Runaway, że na robieniu przygodówek z jajem zna się jak mało kto. Czy ich kolejna gra – The Next Big Thing – kontynuuje zacną tradycję doskonałych produkcji? Po zapoznaniu się z wersją beta mogę z czystym sumieniem powiedzieć: JAK NAJBARDZIEJ!



Muszę przyznać, że z początku byłam do The Next Big Thing nastawiona nieco sceptycznie. Prezentowane do tej pory materiały jakoś nie wzbudziły we mnie nieodpartej chęci zapoznania się z tym tytułem. Ale trudno, szef każe, sługa musi. Zasiadłam więc do gry.

Przed rozpoczęciem właściwej zabawy wybieramy swój awatar i wpisujemy imię. Można jeszcze profil zabezpieczyć hasłem, lecz jest to opcjonalne. Następnie czeka nas wybór jednego z trzech poziomów trudności. Na niskim mamy opcję pomocy oraz podświetlanie hotspotów, na średnim tylko hotspoty, a na wysokim trzeba radzić sobie samemu. Ustawiamy preferowany tryb i rzucamy się w wir przygody.



Jak to zwykle bywa, wszystko zaczyna się od intra. Obserwujemy głównego bohatera, jak z pewnym szalonym naukowcem ożywiają brata bliźniaka Frankensteina. A potem wszyscy jedzą razem pizzę. Urocze, prawda? Owszem, lecz to wcale tak nie było, jak szybko wyjaśnia narrator. Historia rozpoczyna się w sposób zgoła inny. Dan Murray i Liz Allaire, wyjątkowo niedobrana para dziennikarzy, przyjeżdża na ceremonię rozdania nagród za najlepszy horror. Liz bierze się za robienie wywiadów, a Dan pije na umór w samochodzie. Nie wszystko idzie zgodnie z planem - bohaterowie są świadkami włamania do rezydencji magnata filmowego. Wszędobylska Liz postanawia osaczyć złodzieja i zdobyć materiał na pierwszą stronę. Niestety, wiele zagadek później dziewczyna znika. Dan postanawia ją odnaleźć, bynajmniej nie ze szlachetnych pobudek. Wszystko wskazuje na to, że wpakowali się w jakaś grubszą intrygę. Na jej wyjaśnienia musimy jednak poczekać do pełnej wersji gry, gdyż beta prezentowała jedynie krótki wycinek rozgrywki.



Wspomniałam, że na początku nie byłam przekonana do The Next Big Thing? Dlaczego zmieniłam zdanie? Nie z powodu fabuły czy interesujących zagadek. Z powodu humoru! Ta produkcja aż kipi od dowcipów. Począwszy od samego świata przedstawionego, gdzie potwory zyskały równouprawnienie, poprzez świetnie uzupełniających się głównych bohaterów (porządnie świrnięta Liz i sarkastyczny do bólu Dan), aż po całą galerię postaci pobocznych, spośród których moim absolutnym faworytem jest przerośnięta rosiczka Tobby w roli psa stróżującego. Pełno w tej grze absurdów, a niektóre gagi potrafią rozśmieszyć niemal do łez. Dostało się również typowo przygodówkowym nielogicznościom – Dan po kreatywnym, acz osobliwym wykorzystaniu pewnego przedmiotu kwituje całą akcję: „Wiem, że to nie miało sensu, ale to moja jedyna szansa, by użyć kija”. Jeśli cała gra będzie trzymać równie dobry poziom, to stanie się kamieniem milowym w leczeniu depresji.



A jak wygląda sama rozgrywka? Każdy miłośnik przygodówek point'n'click bez problemu odnajdzie się w The Next Big Thing. Wszystko da się załatwić za pomocą myszki. Symbol przy kursorze oznacza dostępną akcję. Zmieniać można je prawym przyciskiem myszy. I tak oko symbolizuje obejrzenie przedmiotu, komiksowy dymek rozmowę, dłoń zabranie czegoś, a zębatki możliwą do wykonania akcję. W praniu ten system sprawdza się dobrze, o czym nie trzeba przekonywać żadnych przygodówkożerców.

Podjechanie kursorem ku górze ekranu zaowocuje rozwinięciem specjalnego menu, gdzie znajduje się pięć pozycji: pomoc, hotspoty, ekwipunek, checkpointy i panel kontrolny. Teraz pokrótce o każdej z opcji. Kliknięcie pomocy (dostępnej tylko na niskim poziomie trudności) przywołuje narratora, który streszcza co bohater zrobił w danym momencie. Nie jest to prostacko pokazane wprost, lecz wskazówka jest na tyle pomocna, że łatwo można sobie poradzić w momencie utknięcia. Kliknięcie opcji hotspot powoduje, że ekran robi się szary, a wszystkie miejsca interakcji zostają odpowiednio zaznaczone. Ciekawy i funkcjonalny pomysł. Kliknięcie na inwentarz oczywiście otwiera ekwipunek. Zajmuje on cały ekran, jak chociażby w Sherlock Holmes kontra Arsene Lupin. Możemy oglądać w nim zebrane przedmioty, a także łączyć je w niespotykane kombinacje. Myślę jednak, że gdyby pasek ekwipunku znalazł się u dołu strony, jak spotyka się teraz najczęściej w przygodówkach, używanie go byłoby nieco wygodniejsze. A tak trzeba się przyzwyczaić. Checkpointy w menu wbrew nazwie spełniają właściwie funkcje dziennika. Możemy tam zobaczyć, jakie zadania ukończyliśmy, a jakie nam jeszcze zostały. No i na końcu zostaje panel kontrolny, w którym możemy między innymi zapisać grę, zmienić głośność albo poczytać ciekawe statystyki (polecam zrobić sobie chociaż jedną rundkę czytania). Jak widać, wszystko jest raczej proste i przejrzyste.



W kwestiach technicznych również jest bardzo dobrze. Grafika przedstawia się karykaturalnie i kolorowo, przez co przypomina film animowany. Jedynie postacie poruszają się nieco sztywno i nienaturalnie. Na szczęście można „teleportować się” za pomocą dwukliku myszy. Za to filmiki są świetne i nie można im nic zarzucić. O warstwie dźwiękowej można pisać w samych superlatywach. Voice acting jest wyjątkowo udany. Widać, że lektorzy wczuli się w swoje role. Muzyki także można słuchać z przyjemnością.

W becie trafiały się drobne błędy. Na przykład postać mówiła swoją kwestię, a podpis wyświetlał zupełnie inny tekst. Albo podpowiedź sugerowała, by zdobyć łańcuch, a chodziło tak naprawdę o linę. Ale to są drobnostki, które nie przeszkadzają za bardzo w cieszeniu się grą.

Jaki jest więc werdykt? Zdecydowanie warto na The Next Big Thing czekać. Mogą po nią sięgnąć z równym powodzeniem osoby, które zagrywają się w przygodówki, jak i ludzie ceniący po prostu dobry humor i lubiący się pośmiać. Jak dla mnie, bomba. Atomowa. A nawet dwie.

Podsumowanie:
Na The Next Big Thing czekam z niecierpliwością. Gra całkowicie kupiła mnie swoim humorem. Komedia roku? Niewykluczone.
Zapowiada się świetnie!

Screeny z The Next Big Thing (PC)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosRavnarr   @   01:31, 02.03.2011
Super, stęskniłem się za jakąś oldskulową przygodówką. Nic, tylko czekać na premierę!
0 kudosAndziorka   @   01:49, 02.03.2011
Ja też bardzo lubię przygodówki i mam nadzieję, że ta mnie nie zawiedzie Uśmiech
0 kudosRavnarr   @   01:53, 02.03.2011
Trzeba przyznać, że trochę ten gatunek podupadł, niestety. Ludzie wolą strzelać do kosmitów, niż rozwiązywać zagadki Poirytowany
0 kudosAndziorka   @   02:01, 02.03.2011
I bardzo nad tym ubolewam, bo często mam ochotę odpalić jakąś dobrą przygodówkę Uśmiech
0 kudosmelman123   @   17:17, 02.03.2011
Dla mnie strzelanie do kosmitów jest miodzo Dumny
0 kudosRavnarr   @   17:27, 02.03.2011
To świetnie, ale niektórzy chcieli by też w końcu zagrać w coś innego, co nie wymaga jedynie zręcznych palców.
0 kudosmelman123   @   17:34, 02.03.2011
np. Saper Szczęśliwy Teraz większość woli jednak strzelać do kosmitów. Stare gry odchodzą nowe przychodzą tak to jest Cool
0 kudosRavnarr   @   18:22, 02.03.2011
Ale "nowe", nie muszą oznaczać "nie wymagające inteligencji". Pamiętam, jak trzeba było kombinować nad zagadkami w takim np. "Myst" Uśmiech
Dodaj Odpowiedź