Gothic 4: Arcania - demo-test (PC)
Jednak na tym etapie plusy dema zaczynają się powoli kończyć, a wkrada się szara rzeczywistość, potwierdzająca prawie wszystkie dotychczasowe obawy. Wystarczyła dosłownie chwila by stwierdzić, że Arcania faktycznie nie ma wiele wspólnego ze starym Gothiciem i nie utrzymuje jego klimatu. Praktycznie każdy aspekt, który przesądzał o wyjątkowości i unikalności dzieł Pirahna Bytes, został przez Spellbound szerokim łukiem ominięty. Od czego zacząć? Dajmy na to np. scenariusz. Oczywiście ciężko na jego temat powiedzieć coś więcej, mając do czynienia tylko z wersją demonstracyjną, ale już tutaj fabuła przedstawia się doszczętnie banalnie i płytko. Jak zapewne słyszeliście, tym razem nie wcielimy się w postać Bezimiennego, znanego z części poprzednich, a w zupełnie nowego bohatera (swoją drogą – też „nienazwanego”). Będzie nim młody mieszkaniec pewnej niewielkiej, rybackiej wioski, niewyróżniający się praktycznie niczym szczególnym spośród swoich pobratymców. Żyje mu się naprawdę wygodnie, planuje ślub z atrakcyjną współmieszkanką, a jedynym jego problemem okazuje się ojciec wybranki, wymagający od chłopaka udowodnienia swojej wartości i – w związku z tym - wypełnienia dla niego garstki zadań. Sielanka ma jednak wkrótce się skończyć, a życie młodzieńca wywrócić do góry nogami. Pozornym zbiegiem okoliczności dowie się bowiem, iż wcale nie jest taki zwyczajny, jak sądził, że skrywa w sobie duże pokłady magii, a los przeznaczył mu znacznie poważniejsze przeznaczenie niż kariera rybaka. Banał, że aż boli. Banalni są również bohaterowie niezależni, z jakimi przyjdzie nam przez ten krótki czas obcować. Widać, że Spellbound nie zadbał o uraczenie ich jakimiś głębszymi charakterami i raczej z nikim nie zaprzyjaźnimy się bliżej w pełnej wersji gry. Warto wspomnieć, że w demie można spotkać dobrze znanego Diego – personę kojarzoną z poprzednich odsłon Gothica. On również stracił gdzieś swój niekwestionowany urok i ciężko nazwać go tym samym, sympatycznym cwaniakiem, co kiedyś.
Jeśli zaczynacie się martwić, to wierzcie – dopiero się rozkręcam. Arcania ma znacznie szerszy asortyment niedoskonałości i nawet nie wiem, od czego powinienem zacząć. Jak bowiem wspominałem, negatywne emocje zakradły się już od pierwszych minut z grą, zaraz po odbyciu krótkiego dialogu z narzeczoną głównego bohatera i wejściu do niewielkiego, typowo wiejskiego miasteczka (będącego oczywiście domem dla nowego bezimiennego). Na „dzień dobry” uderzył mnie brak możliwości prowadzenia jakiegoś bardziej rozbudowanego dialogu, co w końcu było niezmiernie charakterystyczne dla serii Gothic. Tutaj ograniczymy się praktycznie do niezbędnej wymiany zdań (i to dość krótkich), w związku z czym nie muszę mówić, że nie zalatuje to szczególną ambicją. Ciężko także zapomnieć, jak świetne wrażenie robił w grach "Piranii" tętniący życiem świat. Mieszkańcy pracowali, gotowali, spacerowali, remontowali domy, śpiewali przy ogniskach i prowadzili ze sobą intensywne rozmowy, których dowolnie mogliśmy się przysłuchiwać. Niestety - w demie Arcanii ten element został potężnie okrojony. Owszem – NPC coś tam niby robią, chodzą po wiosce, jakaś wieśniaczka gotuje w kotle… tylko że to wszystko jest jakieś mdłe, bezpłciowe, nierobiące szczególnego wrażenia. No i co najbardziej uderzające, ludzie zostali w dużej mierze pozbawieni głosu. Mieszkańcy nie prowadzą ze sobą żadnego dialogu (nawet nie rzucają pojedynczymi sentencjami), co wywołuje trochę niezdrową ciszę, do której ciężko się przyzwyczaić. Przykry jest też brak jakichkolwiek reakcji z ich strony na nasze działania - nie wściekają się gdy wyciągamy broń, nie interweniują, kiedy bezkarnie wejdziemy do ich domostw i zaczniemy je okradać… słabo! Ale cóż – może w pełnej wersji zostanie to trochę rozbudowane, ale nie spodziewałbym się fajerwerków.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler