SnowRunner (XBOX One)

ObserwujMam (2)Gram (1)Ukończone (0)Kupię (0)

SnowRunner (XBOX One) - recenzja gry


@ 03.05.2020, 11:09
Mateusz "Materdea" Trochonowicz
Klikam w komputer i piję kawkę. ☕👨‍💻

W dobie dzisiejszych, maksymalnie angażujących produkcji, na siłę rozpalających w graczach ten pierwiastek eksploratorów / zdobywców osiągnięć / odkrywców fabuły itd., niezwykle ciekawe jest podejście deweloperów SnowRunnera. Ich dzieło bowiem nie ma żadnego większego sensu – nie ma tutaj historii, nawet najmniejszego jej zrębu, a jedynym celem jest wykonywanie pojedynczych zleceń i nieustanna potyczka z nieprzyjaznym środowiskiem. Niezwykle ucieszyłem się, gdy odkryłem, iż narrator nie mówi mi, że muszę odblokować drogę, żeby dzieci mogły iść do szkoły albo, że dzięki tym przewiezionym pustakom nowy gmach gminy zostanie postawiony dla dobra społeczeństwa. Jest to terapeutyczne wręcz, kiedy wiem, że mogę przestać po dziesięciu czy dwudziestu minutach i po powrocie  będę wiedział, co mam zrobić, a także co jest moim zadaniem. Niczym nieskrępowana rozgrywka.

Pochwalić też muszę oprawę wizualną, bo choć SnowRunner nie jest pierwszoligowym benchmarkiem graficznym, to pozwala zobaczyć naprawdę ładne miejsca, a także zrobić jeszcze piękniejsze screenshoty. Momentami odstaje jakość roślinności. Wydawałoby się – jednego z bardziej kluczowych elementów otoczenia. Jak to mówią: nie można mieć wszystkiego.

Czasem żałowałem tylko, że brak tutaj soundtracku z prawdziwego zdarzenia. Z jednej strony, jakby wyraźnie, producenci zasygnalizowali, żeby samemu odpalać własną muzykę. Z drugiej jednak, nawet prosta radiostacja z kilkoma kompozycjami przetykanymi wiadomościami byłaby dużo ciekawsza niż cisza i warkot silnika (chociaż minimaliści powiedzą, że bredzę). Zbędę milczeniem te trzy utwory, które odpalają się w dowolnym momencie i nie przypominają nic, na czym warto zawiesić ucho.

Koniec końców SnowRunner urzekło mnie swoim pięknem ukrytym w prostocie. Choć w grze nie brakuje zawartości: mamy w końcu zaawansowany system poruszania się samochodów ciężarowych, trzy ogromne lokacje podzielone na trzy swoiste dystrykty, ponad 70 w pełni modyfikowalnych ciężarówek różnego rodzaju, rozmaite zadania - od przewiezienia materiałów na budowę, przez klasyczne wyprawy, kończąc na takich smaczkach jak np. odnalezienie zagubionej cysterny - zmienne warunki pogodowe oraz całkiem nie najgorsze widoczki, to mimo wszystko to, co robimy, robimy dla samego robienia (!). Albo to kochasz, albo nienawidzisz.


Długość gry wg redakcji:
50h
Długość gry wg czytelników:
nie podano

oceny graczy
Dobra Grafika:
Oprawa wizualna jest naprawdę dobra - gra oferuje śliczne widoczki, do tego nie odstrasza zacofaniem technologicznym.
Słaby Dźwięk:
Oprawa dźwiękowa to z kolei pięta achillesowa SnowRunnera. Trzy utwory niezwiązane totalnie z jakimkolwiek motywem w grze trudno nazwać soundtrackiem.
Świetna Grywalność:
Dark Souls gier z samochodami to nie pomyłka - albo kochasz wożenie się tylko po to, by np. dostarczyć pustaki na drugi koniec lokacji, albo nienawidzisz i mówisz, że to nie ma sensu.
Świetne Pomysł i założenia:
Jeszcze bardziej rozbudowany koncept MudRunnera, gdzie teraz mierzymy się nie tylko z błotem, lecz też z ekstremalnymi zawiejami śnieżnymi i oblodzonymi wertepami Alaski, to moim zdaniem - w swojej kategorii oczywiście - kapitalna sprawa.
Świetna Interakcja i fizyka:
Otoczenie żywo reaguje na poczynania gracza. Czasami tak żywo, że droga może wchłonąć twoją ciężarówkę.
Słowo na koniec:
SnowRunner w swojej kategorii wagowej nie ma rywala. Fizycznie i mentalnie, bowiem jeśli wyjdzie jakiś klon "symulatora przewozów samochodami ciężarowymi", trudno mu będzie w starciu z dziełem studia Saber Ineractive.
Werdykt - Świetna gra!
Screeny z SnowRunner (XBOX One)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?