Horizon: Call of the Mountain (PS5)

ObserwujMam (2)Gram (0)Ukończone (1)Kupię (1)

Horizon: Call of the Mountain (PS5) - recenzja gry


@ 17.02.2023, 15:00
Marcin "bigboy177" Trela
Czasem coś piszę, czasem programuję, czasem projektuję, czasem robię PR, a czasem marketing... wszystko to, czego wymaga sytuacja. Uwielbiam gry, nie cierpię briefów reklamowych!

Zdecydowanie lepiej wypadają pozostałe elementy zabawy. Gdy eksplorujemy otoczenie, wynajdujemy sobie różne ciekawe przedmioty, z którymi jesteśmy w stanie wejść w interakcję. Może to być potężny gong, jakieś bębenki, a może zestaw do malowania. Jabłko? Da się je schrupać, by odrobić utracone siły witalne. Ceramika? Można ją podnieść i rozbić rzucając. Interakcja z elementami otoczenia jest rozbudowana i zapewnia sporo frajdy. Prawie tyle samo, co zdecydowanie najbardziej porywający aspekt rozgrywki – walki. Pojedynki z maszynami nie są częste, ale za każdym razem sprawiają przyjemność. Są dynamiczne i świetnie wykonane. Wykorzystują one oczywiście możliwości kontrolerów Sense. Jedną ręką kontrolujemy bowiem łuk, celując w kierunku przeciwników, a drugą napinamy strzałę (uprzednio wyjmując ją z kołczana). Kontrolery Sense działają tu wyśmienicie. Precyzyjnie odzwierciedlają ruchu gracza, wibrują gdy potrzeba. Jest dokładnie tak, jak być powinno i widać, że temu elementowi poświęcono sporo czasu. Szkoda w związku z tym, że starć nie ma więcej.

Walka jest też całkiem nieźle rozbudowana ze względu na to, że w miarę postępów główny bohater Horizon: Call of the Mountain pozyskuje nowe wyposażenie. Dostajemy m.in. całkiem nowe rodzaje amunicji, które potrzebne są do tego, by walczyć z coraz trudniejszymi przeciwnikami. Jeden z najbardziej efektownych pojedynków, to ten z Gromoszczękiem. Potężna to i nieustępliwa maszyna. Do zwycięstwa z nią trzeba się  zatem odpowiednio przygotować, tworząc – przy pomocy systemu craftingu – strzały o różnych właściwościach (ogniste, wybuchające). To dzięki nim oraz sprytowi da się osiągnąć zwycięstwo. Po wygranej możemy, rzecz jasna, przyjrzeć się pokonanej maszynie i zebrać złom, który nie odpadł podczas samego starcia. Piękna sprawa, bo wreszcie jesteśmy w stanie walkę w Horizon przeżyć w bardziej wciągający i rzeczywisty sposób.

Jak wspomniałem wcześniej, znaczną część zabawy spędzamy na wspinaczce oraz eksploracji – szczególnie w pierwszej połowie gry. Bardziej emocjonująca jest połowa druga, kiedy starć jest trochę więcej, a nieco rzadziej jesteśmy zmuszani do tego, by monotonnie wymachiwać rękami w poszukiwaniu kolejnych uchwytów, tudzież rozwiązywaniu prostych łamigłówek. Mam też wrażenie, że fabuła robi się ciekawsza pod koniec zabawy, choć nigdy tak naprawdę się nie rozkręca. Opowieść jest stosunkowo prosta i mimo że są tu jakieś drobnostki dla fanów Aloy oraz jej świata, raczej nie będziecie historii Ryasa wspominać przez następne miesiące i lata. Jest prosta. Kompetentna, bym rzekł, i tyle.

Na koniec chciałbym wspomnieć o jeszcze jednym elemencie Horizon: Call of the Mountain. Chodzi o specjalny tryb rozgrywki, swoiste safari, w trakcie którego podróżujemy łodzią i podziwiamy piękne otoczenie oraz maszyny w ich „naturalnym” środowisku. Mimo że przejażdżka jest krótka, warto ją odbyć. To wyśmienita prezentacja możliwości gogli oraz zapowiedź tego, co czeka nas w przyszłości, a przynajmniej taką mam nadzieję. PlayStation VR2 ma ogromny potencjał. Musi tylko regularnie dostawać interesujące gry.

Podsumowując, Horizon: Call of the Mountain to ekscytująca podróż w świat uniwersum Horizon, który po raz pierwszy możemy ujrzeć „na własne oczy”. Gra w wyśmienity sposób pokazuje możliwości PlayStation VR2, choć jednocześnie oferuje nieco monotonną rozgrywkę. Twórcy mogli się bardziej skupić na walce, craftingu i zagadkach środowiskowych, a mniej na wspinaczce. Mimo to niczego lepszego w tym momencie na goglach Sony nie znajdziecie, więc jeśli chcecie sprawdzić ich możliwości, koniecznie zakupcie też przygody Ryasa.


Długość gry wg redakcji:
7h
Długość gry wg czytelników:
9h 0min

oceny graczy
Świetna Grafika:
Horizon: Call of the Mountain pokazuje, że PlayStation VR2 ma ogromne możliwości. Warto zobaczyć to, co przygotowali deweloperzy.
Świetny Dźwięk:
Udźwiękowienie także jest najwyższej jakości.
Dobra Grywalność:
Rozgrywka jest dość schematyczna i dłuższe sesje robią się nudne.
Dobre Pomysł i założenia:
Horizon: Call of the Mountain przeciera szlak dla PlayStation VR2. Wysoka jakość to dobry prognostyk na przyszłość.
Świetna Interakcja i fizyka:
Wiele elementów otoczenia można chwycić i coś z nimi zrobić.
Słowo na koniec:
Liczyłem w sumie na to, że Horizon: Call of the Mountain będzie bardziej porywające. Zbyt często się jednak wspinamy, co po godzinie zaczyna robić się nudne.
Werdykt - Dobra gra!
Screeny z Horizon: Call of the Mountain (PS5)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosMicMus123456789   @   21:15, 18.02.2023
Tytuł gry zobowiązuje do długiej wspinaczki Dumny Jak na tytuł startowy myślę, że nie jest źle. Można mieć nadzieję, że każda kolejna gra na PS VR2 będzie tylko lepsza i ładniejsza.
0 kudosbalic87   @   22:09, 18.02.2023
Cytat: MicMus123456789
Tytuł gry zobowiązuje do długiej wspinaczki Dumny Jak na tytuł startowy myślę, że nie jest źle. Można mieć nadzieję, że każda kolejna gra na PS VR2 będzie tylko lepsza i ładniejsza.
nie jest źle? Moim zdaniem to obok half life alyx jedyna gra w pełni wykorzystującą potencjał technologii vr Uśmiech
I myślę że jedynie z takimi tytułami gogle sonego mają szansę naprawdę zaistnieć...
0 kudosMicMus123456789   @   14:11, 26.03.2023
Po przejściu tego tak zwanego przez niektórych dema technologicznego stwierdzam, że gra daję rade choć do ideału jej trochę brakuje. Widoki są piękne, a muzyka świetna i przyjemna dla ucha zwłaszcza ta, która towarzyszy wspinaczką. Myślałem, że to wspinanie po czasie będzie uciążliwe, ale dla mnie do samego końca było przyjemnym doznaniem, walka faktycznie jest za prosta, a brak craftingu daje często o sobie znać, a szkoda, bo składnie narzędzi do wspinaczki było całkiem przyjemne, tak samo strzał Szczęśliwy

A co do samego sprzętu szkoda, że bateria w kontrolerach pada tak szybko, a wibracja gogli dla mnie nie była nawet w połowie tak przyjemna jak ta, która towarzyszy grze astro playroom. Tu fajnie, że jest, ale głównie towarzyszy kiedy pojawiają się maszyny, może przy zmianach pogody było by to bardziej przyjemne, ale to może w kolejnej części.